
Nie ma według mnie lepszego zakończenia dla tomiku mangi niż sytuacja, gdy bohaterowie są w opałach i wydaje się, że nie ma szans by udało im się przetrwać. Jest to schemat stary jak świat i ograny, a jednak cały czas skuteczny. W takich okolicznościach znaleźli się Inuyasha i Kagome pod koniec pierwszej części nowego wydania ich przygód stworzonych przez Rumiko Takahashi. Teraz mamy okazję przekonać się czy zdołali wykaraskać się z tarapatów, w których się znaleźli.
Oczywiście, każdy z nas spodziewał się, że Inuyasha w jakiś sposób pokona swojego potężnego brata Sesshomaru, ale zagadką było dla nas jak do tego doprowadzi. Nieoczekiwanie, pomocna okazała się być Kagome, która przecież nie dysponuje żadnymi nadprzyrodzonymi mocami, a przynajmniej tak mogło nam się wydawać. Wygląda na to, że autorka mangi ma dla nas jeszcze wiele niespodzianek, a część z nich obserwujemy na przestrzeni kolejnych kilkunastu rozdziałów “Inuyashy”.

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że autorka świetnie rozwija swoich bohaterów. Zyskują oni naszą coraz większą sympatię. Inuyasha nadal często zachowuje się jak dupek, jest arogancki i bardzo pewny siebie, ale dostrzegamy, że są w nim pokłady dobra, które w przyszłości powinny częściej się ujawniać. Kontrastuje to z pogodnym, miłym i otwartym charakterem Kagome. Jednym z najlepszych i najzabawniejszych elementów mangi są zresztą jej przekomarzania z pół-demonem. Widzimy jak ta relacja się z rozwija w dość nieoczekiwanym kierunku, gdyż w przyszłości może w niej chodzić nie tylko o znalezienie wszystkich odłamków Klejnotu Czterech Dusz.
Najnowszy tom specjalnego wydania mangi skupia się na kilku nowych przeciwników naszych bohaterów. Ma się wrażenie, że nie tylko są oni bardziej oryginalni niż w poprzednich rozdziałach, ale także silniejsi i bardziej wymagający, przez co ich starcia z Inuyashą i Kagome są bardziej interesujące. Wśród tych demonów oraz ludzi są postacie mniejsze i słabsze jak chociażby lisi demon Shippo, a także przerażające i potężne jak bracia Manten i Hiten. Tylko ich motywacja jest podobna czyli zdobycie wielkiej mocy pochodzącej z odłamków klejnotu.

Fabuła wciąga nas szybko, a autorka stara się nie utrudniać nam lektury. Oczywiście, jest sporo zaskakujących zwrotów akcji, a w tym drugim tomie również sporo walk, ale w gruncie rzeczy historia nie jest zbyt skomplikowana. Jako, że sam wychowywałem się na wielu tytułów z okresu powstawania “Inuyashy” ten styl bardzo przypadł mi do gustu. Rozumiem jednak, że dla niektórych czytelników może być zbyt prosty.
Pod względem wizualnym mamy naprawdę mnóstwo fragmentów, zapadających w pamięć. Rumiko Takahashi zręcznie łączy elementy horroru, powieści historycznej, przygody i komedii, i to wszystko dostrzegamy zarówno wgryzając się w poszczególne rozdziały jak i przyglądając się bohaterom. Autorka czerpie inspiracje z japońskich legend i podań, tworząc niezapomniane portrety demonów. Co więcej, tym razem część akcji przenosi się do czasów współczesnych Kagome, gdzie również znajdujemy groźne yokai. Jest to miła i zaskakująca odmiana od historycznego otoczenia, w którym przebywamy przez większość czasu.

Wracając do wstępu, tym razem manga nie kończy się wielkim pojedynkiem, którego finału nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Nie mamy bezpośredniego zagrożenia życia Inuyashy i Kagome, choć na horyzoncie rysuje się dosyć nieprzewidziany przeciwnik, którego siłę ciężko ocenić. Wygląda na to, że na dłużej zagościmy we współczesnych realiach, co sprawia, że możemy być pewni kolejnych wielu niespodzianek. “Inuyasha” nie zawodzi tak jak nie zawodzi wydawnictwo J. P. F. i piękne wydanie tego kultowego tytułu.
Ocena: 8/10