Pamiętam, że gdy w okresie dojrzewania rosła moja świadomość na temat mangi i anime, jednym z tytułów, który jako pierwszy rzucił mi się w oczy był Trigun. Siedząc do późnych godzin nocnych wyczekiwałem na pasmo Hyper, a to zawsze rozpoczynało się od japońskich animacji. Nie obejrzałem wówczas wszystkich odcinków, ale ten swego rodzaju sci-fi western kupił mnie na całego. Po latach nadarzyła się okazja by wrócić do tej historii, a konkretniej do jej korzeni, czyli mangi. W tym przypadku robiącego wrażenie zbiorczego wydania opowieści, którą stworzył Yasuhiro Nightow.
W tym roku miała miejsce premiera anime Trigun Stampede luźno opartego na mandze, o której za chwilkę wam opowiem. Dlaczego wspominam o tym tytule? Dlatego, że bardzo nie przypadł mi do gustu. Jest to inna historia, choć bazująca na wielu elementach oryginału, więc być może nie powinienem ich porównywać. W moich oczach był to jednak serial na tyle słaby, że musiałem wrócić do Trigun i przypomnieć sobie jak fantastyczna jest to manga. Stąd dziś opowiem wam właśnie o tym komiksie.
Wydanie, o którym dziś padnie tu słów kilka (no dobra, więcej niż kilka) jest bardzo specjalne. Cała historia została bowiem wydana w jednym, przeogromnym, liczącym prawie 700 stron przepięknym wydaniu. Jak tylko dostrzegłem, że wydawnictwo Studio JG zaplanowało jego dodruk, byłem gotów wydać każde pieniądze by ten klasyk, ta historia która zdecydowanie umiliła mi mój okres dojrzewania znalazła się na mojej półce.
O czym tak właściwie opowiada Trigun? Głównym bohaterem mangi jest poszukiwany listem gończym Vash „The Stampede” („Ludzki Tajfun”). Na jego uchwyceniu można zarobić kupę forsy, gdyż gdzie się nie pojawi w ślad za nim idzie zniszczenie. Dlaczego tak jest? O tym przekonujemy się wraz z rozwojem fabuły. Jak się jednak okazuje, poszukują go przeróżni osobnicy, nie tylko typki spod ciemnej gwiazdy i łowcy głów, ale także… dwie panie z firmy ubezpieczeniowej!

Malutka, aczkolwiek bardzo charakterna Meryl Stryfe i dobrze zbudowana i silna choć bardzo łagodna Milly Thompson poszukują Vasha w bardzo ciekawym celu. Agentki firmy ubezpieczeniowej mają go znaleźć i pilnować non stop. To wszystko po to by te zniszczenia, o których wspomniałem nie miały miejsca. Narażają bowiem Bernardelli Insurance Society na ogromne finansowe straty.
Po tym zabawnym wstępie, dużej ilości rozwałki i spotkaniu się wyżej wymienionych bohaterów akcja Trigun rusza z kopyta. Ja lubię takie zaskakujące pomysły, nawet gdy są nacechowane pewną ilością komedii i absurdu. Nie ukrywajmy bowiem, dwie agentki uganiające się za siejącym postrach samotnym rewolwerowcem, to naprawdę zabawny obraz gdy się nad tym zastanowić.
Pierwsze rozdziały nakreślają nam miejsce, w którym rozgrywa się akcja mangi. Pozwalają lepiej poznać naszych bohaterów oraz ich charaktery. Autor między wierszami przemyca nam pewne informacje na temat Vasha, który jest bardzo tajemniczą postacią, co zresztą nadaje mu uroku. Sprawia też, że chcemy go lepiej poznać. W końcu wygląda bardzo charakterystycznie z postawionymi do góry blond włosami, fikuśnymi okularkami i widocznym na kilometr czerwonym płaszczem. Nieźle jak na poszukiwanego gościa, prawda?

Z czasem Yasuhiro Nightow odkrywa przed nami kolejne informacje na temat bohaterów, ich historii oraz otaczającego ich świata. Dowiadujemy się, że wydarzenia mają miejsce w przyszłości, w której mieszkańcy Ziemi musieli opuścić planetę. Pewne elementy nowoczesności takie jak specjalne technologie mieszają się tutaj z tym co znane i retro. Mamy tutaj westernowy klimat. Odwiedzamy spelunki, przemierzamy pustkowia, jest nawet napad na pociąg. Wygląda to naprawdę świetnie!
To właśnie to połączenie atmosfery westernu i sci-fi z bardzo ciekawymi i barwnymi postaciami na pierwszym planie wciągnęło mnie na całego! Co zaś tyczy się samego stylu w jakim manga została zilustrowana, to określiłbym go jako krzykliwy, wybuchowy, skrojony do scen akcji. Czasami może nieco przytłoczyć, biorąc pod uwagę skalę zniszczeń z jakimi mamy tu do czynienia. Jednakże, w przypadku tego specjalnego wydania mamy do czynienia z większym formatem, a tym samym całość jest bardziej czytelna i wyrazistsza.
Powiem wam, że przez nieco ponad połowę mangi, Trigun składa się z pojedynczych historii, skupiających się na kolejnych perypetiach trójki pierwszoplanowych bohaterów. Ich scenariusze są bardzo różne, ale w każdej z nich jest serce, jest jakiś dramat, choć nie brakuje oczywiście humoru. Nie są to po prostu składanki scen akcji przeplatane żarcikami. Autor opowiada nam chociażby o przywiązaniu do własnego domu, czy o zadośćuczynieniu. Naprawdę świetnie udaje mu się umieścić poważniejsze wątki w pełnych dynamicznych walk i przygody rozdziałów.

Dopiero druga część mangi skupia się już niemal w pełni na historii Vasha. Pojawiają się kolejni śmiertelni wrogowie, napięcie rośnie, a bohaterowie mogą w każdej chwili zginąć. Klimat gęstnieje, zmierzając do nieuniknionego finału. Ten jest bardzo zaskakujący, szybko i pozostawia nas z wieloma pytaniami. Mnie zachęcił wręcz do ponownego przeczytania Trigun od samego początku. Myślę, że z wami może być podobnie!
Ocena: 8/10
