Nigdy nie myślałem, że jako fan Gwiezdnych Wojen doczekam takiego momentu gdy bardziej wyczekuję kolejnych seriali i animacji osadzonych w tym uniwersum niż filmów. Prawdą jest, że przez długi czas mieliśmy tylko Wojny Klonów i zdawało się, że nic innego już poza tym nie zobaczymy. Potem przyszła jednak kiepska filmowa trylogia i równoważące to solidne, a nawet bardzo dobre seriale. Sprawdźmy, czy najnowsza propozycja LucasFilm i Disney Plus, pt. Ahsoka jest jedną z nich.
Jeśli jesteście za pan brat z uniwersum Star Wars, to informuję was, że akcja serialu toczy się po wydarzeniach z Powrotu Jedi, animacji Gwiezdne Wojny: Rebelianci oraz serialu The Mandalorian, pośrednio lub bezpośrednio nawiązując do każdej z tych produkcji. Najważniejszy jest jednak drugi z wymienionych przeze mnie tytułów, gdyż wątki zapoczątkowane właśnie w nim są tutaj kontynuowane.
Przede wszystkim motywem przewodnim pierwszego sezonu tego serialu jest poszukiwanie Ezry Bridgera, który poświęcił się by uratować galaktykę i powstrzymać Wielkiego Admirała Thrawna. Obaj zaginęli, ale tak naprawdę nikt nie był pewien, że zginęli. Główni bohaterowie z wcześniej wspomnianej przeze mnie animacji, a przede wszystkim Sabine Wren, wierzyli że chłopak wciąż żyje i można go ocalić i właśnie na tym oraz plotkach o powrocie Thrawna napędzają tutaj fabułę.

Na tym etapie zdajecie już pewnie sobie sprawę z tego, że seans serialu Ahsoka będzie dla was zdecydowanie łatwiejszy jeśli poznacie Rebeliantów. Co prawda, te najważniejsze wątki zostały tutaj w miarę prosty, klarowny i skrótowy sposób przedstawione, ale myślę, że część widzów i tak może pogubić się w niektórych z nich. No i nie zrozumie wszystkich nawiązań do tamtej produkcji, a trochę ich tutaj znajdziemy.
Szybko dało się zauważyć, że twórcy serialu na czele z Davem Filonim od początku mieli pewien zamysł na ten serial. Wszystko zmierza w jasno określonym kierunku. Zdajemy sobie sprawę, że zobaczymy Thrawna, że odnajdziemy Ezrę, ale jak do tego dojdzie? Oto jest pytanie, a scenarzyści i reżyserzy postarali się by wzbogacić folklor Star Wars, nieraz puścić oczko do najwierniejszych fanów franczyzy, a przede wszystkim nas zaskoczyć.

Przede wszystkim trzeba przyznać, że Rosario Dawson idealnie pasuje do roli. Właśnie tak wyobrażałbym sobie wcielenie live-action tej postaci. W sposób harmonijny kontynuuje to co zostało zapoczątkowane w animowanych produkcjach LucasFilm. Rusza się jak Ahsoka, myśli i mówi jak Ahsoka, po prostu staje się tą bohaterką. Kolejne odcinki oglądamy przede wszystkim dla niej, bo oglądanie tej aktorki jest tutaj czystą przyjemnością.
Nie oznacza to, że gorzej spisują się inni aktorzy/aktorki. Trzeba jednak przyznać, że mają o wiele trudniejsze zadanie, gdyż Ahsoka w uniwersum Star Wars jest od dawna. Przyzwoicie wypadają nowe wcielenia bohaterów animacji Rebelianci, czyli Sabine, Ezra i pani generał Hera Syndulla. Naprawdę świetnie wypada również Thrawn, choć troszkę mu się przytyło. Nie gorzej prezentują się nowe postaci. W szczególności droid Huyang, któremu genialnie głos podłożył David Tennant. Są także przedstawiciele mrocznej strony mocy Baylan Skoll i jego uczennica Shin Hati oraz korzystająca z ich usług potomkini Sióstr Nocy Morgan Elsbeth.

Serial naprawdę przypadł mi do gustu, ale mówię to jako fan Gwiezdnych Wojen. Nie dostrzegłem tutaj bezsensownych scenariuszowych rozwiązań, choć fakt, że wciąż pojawiają się jacyś Sithowie czy Jedi, o których w najnowszej trylogii filmowej głos zaginął może przyprawić o lekki ból głowy. W ogóle Ahsoka daje takie filmowe wrażenie. Zdecydowanie bardziej niż The Mandalorian, czy The Book of Boba Fett. Jest jak kinowa produkcja podzielona na dobrze przemyślane części.
Efekty specjalne, sceny walk, a w szczególności pojedynki na miecze świetle stoją na bardzo wysokim poziomie. Może dla niektórych zabrzmi to zabawnie, ale naprawdę spodobały mi się te wszystkie znajome odniesienia do innych tytułów z uniwersum Star Wars, które możemy w serialu zobaczyć. No bo wszyscy już widzieliśmy nieraz trening posługiwania się mieczem świetlnym, pierwsze pojawienie się Sithów przywodzi z kolei na myśl to jak Obi-Wan i Qui-Gonn zadebiutowali w Mrocznym Widmie, no i oczywiście twórcy nie mogli sobie odmówić pojawienia się Jedi w formie ducha. To wszystko niby już widzieliśmy wiele razy, ale tutaj umieszczono te i wiele innych odwołań do różnych zakątków Star Wars po prostu w bardzo dobrym stylu.

Mnie osobiście finał pierwszego sezonu usatysfakcjonował. Takie w pełni szczęśliwe zakończenie zdecydowanie by tutaj nie pasowało i na szczęście Ahsoka w takim kierunku nie podąża. Skłania za to widza do zadawania sobie wielu pytań dotyczących dalszych losów bohaterów, którzy znaleźli się w dość kłopotliwym położeniu. Zakończenie jest zaskakujące i sprawia, że nie sposób doczekać się nowego sezonu, czego ja w przypadku filmów i seriali live-action osadzonych w tym uniwersum nie czułem dawno.
Ocena: 7/10
Zdjęcia: StarWars.com
