Fullmetal Alchemist Deluxe tom 3 – recenzja mangi

Mógłbym długo zastanawiać się nad tym, czy istnieje lepsze połączenie humoru, dramatu i fantasy niż Fullmetal Alchemist. Wynik moich rozmyślań zawsze będzie jednak taki sam. Nie. Po raz kolejny miałem okazję się o tym przekonać w trzecim tomie specjalnego wydania tej kultowej mangi. Szykujcie się na bardzo emocjonalną jazdę w kolejnych rozdziałach Fullmetal Alchemist Deluxe.

Gdy ostatnio widzieliśmy braci Elric, obaj stanęli przed poważnymi wyzwaniami. Alowi przyszło zmierzyć się z podobną sobie osobą. Chodzi o duszę uwięzioną w zbroi. Barry Rzeźnik naprawdę namieszał w głowie bohaterowi, sugerując że jego wspomnienia zostały sfabrykowane i mógł w ogóle nie istnieć! Z kolei Ed stanął naprzeciw dwóch rywali, lecz to nie oni okazali się być dla niego zagrożeniem. To działający z ukrycia złoczyńcy, których nieraz mieliśmy już okazję zobaczyć. Tylko czego chcą? O tym przekonujemy się z lektury nowego tomu mangi wydawnictwa J. P. F.

Tajemnice, tajemnice, tajemnice. Tych pełen jest świat stworzony przez Hiromu Arakawę, autorkę mangi. Gdy już odnajdujemy odpowiedzi na jakieś pytania, nagle, niczym grzyby po deszczu pojawiają się nowe. I nie są to jakieś pierwsze lepsze sekrety. Jak powstaje kamień filozoficzny, czy w wojsku mamy zdrajców i co wojskowi mają na sumieniu w związku z wojną w Ishvarze. To tylko kilka z przykładów. Wspomniana przeze mnie autorka Fullmetal Alchemist zawsze pamięta o większym obrazie, łącząc ze sobą mniejsze elementy. Robi to, utrzymując czytelnika w atmosferze niepewności co do losów poszczególnych bohaterów, o czym doskonale przekonujemy się w tym tomie.

Zaczynamy od konkluzji poprzedniego rozdziału. Bracia Elric przetrwali akcję w Piątym Laboratorium, ale to zostało doszczętnie zniszczone! I jak teraz mają odkryć wszystkie sekrety kamienia filozoficznego, który ma zwrócić im ciała? Najpierw muszą jednak poważnie porozmawiać i po raz kolejny doprowadzić się do ładu. Autorka genialnie maluje nam relację pomiędzy dwójką braci. Z jednej strony, mogłoby wydawać się, że są w niej pewne stałe elementy, które już się nie zmienią. Z drugiej, przeszkody które stawia na drodze Elriców zawsze mają na nich jakiś wpływ i odbijają się kierunku fabuły.

Największą niespodzianką, zdecydowanie nie do przewidzenia jest śmierć Hughesa. Nie byłem na to gotowy. Nie ma co kryć, że temu zdarzeniu, a już w szczególności scenie pogrzebu bohatera towarzyszy ogromny ładunek emocjonalny. Nikogo nie powinny zdziwić łzy wzruszenia w trakcie czytania tych fragmentów historii. Naprawdę ciężko przeboleć to odejście, lecz autorka uświadamia nam w ten sposób stawkę o jaką toczy się tutaj walka. Na szali mamy ludzkie życia i każdy może skończyć podobnie jak Hughes.

Hiromu Arakawa znalazła sposób by rozładować negatywne emocje związane z powyższym zdarzeniem. Okazuje się nim być kolejny etap podróży braci Elric, tym razem z Winry na pokładzie. Jest nim Rush Valley, mekka protetyków. Tutaj czeka nas mnóstwo humoru, śmiechów, jak zwykle żartów ze wzrostu Eda. A zakończenie trzeciego tomu Fullmetal Alchemist Deluxe i szykowanie się naszych bohaterów do przyjęcia porodu to po prostu coś pięknego.

Ten tom to taki roller-coaster. Najpierw dramat, pełen akcji, tajemnic i trzymający w napięciu. Potem komedia, przygoda, kolejny krok ku nieznanemu. Mogłoby się wydawać, że wytrąci to historię z równowagi i lepiej byłoby te elementy bardziej ze sobą przemieszać. Tutaj taki podział działa jednak na korzyść fabuły. Zresztą, tu i ówdzie mamy sceny, odchodzące od tonu poszczególnych rozdziałów. W końcu w tym autorka króluje.

Po raz kolejny możemy rozpływać się nad stroną wizualną mangi. Naszło mnie na przykład takie proste spostrzeżenie, ale czy mundury wojskowych nie wyglądają ekstra? Są oryginalne, a bohaterowie wyglądają w nich naturalnie. Dodają im odpowiedniej powagi, a z drugiej strony samemu chciałoby się w nie wskoczyć! Autorka działa na naszą wyobraźnię. Jednoznaczne skojarzenia mamy z postacią Naczelnika, który sprawia wrażenie dyktatora, choć póki co jego charakter zdaje się temu przeczyć.

Niby historia nie posuwa się w tym tomie daleko, ale jednak ma się wrażenie, że zdarzenia, których jesteśmy świadkami będą miały wielki wpływ na bohaterów i fabułę. Wydanie jak zawsze piękne, z dodatkową obwolutą i kolorowymi stronami. Z kolei na samej okładce znajdujemy projekty postaci w tym, patrzącego na nas chłodnym spojrzeniem Roya Mustanga. Czekam na kolejne rozdziały!

Ocena: 8/10

Leave a Reply