Jeśli jesteście fanami wielkich potworów, ale szukacie w tym gatunku czegoś nowego, świeżego i interesującego to mam dla was dobrą wiadomość. Apple przygotował bardzo ciekawą propozycję dla fanów osadzoną w uniwersum znaną z ostatnich hollywoodzkich filmów o Godzilli i King Kongu, spajającą je oraz przygotowującą widzów na kolejne widowisko z udziałem tych dwóch legend. Poznajcie Monarch: Dziedzictwo potworów.
Zanim obejrzycie pierwszy sezon serialu przygotowany przez Apple TV Plus, warto odświeżyć sobie kilka filmów. Mianowicie chodzi o Godzilla (2014), Godzilla II: Król potworów oraz Kong: Wyspa Czaski. Fabuła produkcji kręci się bowiem wokół niektórych wydarzeń i postaci, które w nich wystąpiły. Powodem, dla którego sięgnąłem po serial nie była jednak chęć zgłębienia tego świata, lecz bardzo ciekawy pomysł jego twórców.
W Monarch: Dziedzictwo potworów jednym z bohaterów jest generał Lee Shaw. Poznajemy go w dwóch liniach czasu i w tym miejscu pojawia się ten ciekawy zabieg autorów tej produkcji. Młodego Lee gra Wyatt Russell, a jego współczesną wersję, czyli w tym przypadku z 2015 r. (wtedy toczy się większość wydarzeń) gra jego ojciec, Kurt Russell. Wydało mi się to być tak ciekawym pomysłem, że po prostu musiałem sprawdzić jak to się sprawdzi. Okazało się, że panowie w swoich rolach wypadają świetnie, a sam serial to nie tylko kawał porządnej rozrywki, rozbudowujący mitologię wielkich potworów, ale także skupiający się bardziej na ludziach oraz tym jakie konsekwencje mają dla nich działania kaiju.
Na przestrzeni 10. odcinków mamy okazję zobaczyć jak powstaje tajna organizacja, zajmująca się owymi potworami, starająca się je odnaleźć i zapobiec płynącemu z ich strony zagrożeniu. Ta organizacja to właśnie tytułowe Monarch. Po obejrzeniu filmów wiemy jednak, że jej działalność wypada kiepsko w obliczu pojawienia się Godzilli i spółki. Świat wciąż nie jest gotowy na kaiju i w oryginalny sposób pokazuje nam to fabuła serialu.
Utrata bliskich, a czasami nawet całego dobytku. Konieczność zmiany swojego życia o 180 stopni. Wprowadzenie pewnych zabezpieczeń, specjalnych schronów, systemu alarmowego na wypadek ataku potworów. Co prawda, oglądamy 2015 r., ale świat znacząco się zmienił od pojawienia się Godzilli. Przekonała się o tym dwójka bohaterów Monarch: Dziedzictwo potworów, którzy są połączeni w dość niespodziewany sposób. Cate i Kentaro pochodzą z dwóch różnych części świata, ale wkrótce poznają tajemnicę swojego ojca.

Z jednej strony odkrywamy sekrety tytułowej organizacji serialu i szykujemy się na wielkie wejście potworów. Z drugiej, podążamy za wspomnianą dwójką bohaterów, którzy okazują się być przyrodnim rodzeństwem i starają się odnaleźć swojego ojca. Ich podróż usiana jest jednak niebezpieczeństwami związanymi z kaiju, które są właśnie ich dziedzictwem. Oba te światy spaja generał Lee Shaw, który pomaga im odnaleźć tatę, przy okazji mając na myśli realizację własnych celów.
Bohaterowie mają swoje własne sekrety i cele. Poznajemy ich historię. Co jednak najważniejsze, wcale nie są to wątki nudne w zestawieniu z wielką skalą starć potworów. Jak czują się ludzie, którzy przeżyli ich pojawienie się. Jakie mogą być ich osobiste historie. Na tym skupia się właśnie serial, co wypada świetnie. Zgrabnie wpleciono w to intrygę związaną z działalnością tajnej organizacji, odkrywanie sekretów mocy Godzilli i jej podobnych. Naprawdę fajnie się to ogląda.

Efekty specjalnie wypadają przyzwoicie jak na tego typu serialową produkcję. Każde pojawienie się kaiju to jest po prostu wielkie wow. Sceny akcji również prezentują się na solidnym poziomie. Pamiętajmy jednak, że Monarch: Dziedzictwo potworów stara się bardziej koncentrować na ludziach i ich doświadczeniach, i to na ten motyw mocniej stawiają twórcy. Reszta towarzyszących mu elementów nie jest dla nich tak ważna.
Jeśli na coś można było przez lata narzekać w przypadku hollywoodzkich podejść do tematu kaiju, to mógł być to właśnie fakt, że twórcom nie udaje się przekonać widza by zależało mu na kimkolwiek poza Godzillą, czy Kongiem. Tutaj jednak ta sztuka im się udaje, gdyż mają do dyspozycji dłuższą formę, a tym samym mają czas rozbudować historie bohaterów na co ograniczenia czasowe filmów im nie pozwalają.

Powyższe stanowi powiew świeżości jeśli chodzi o produkcji o kaiju. Do tego serial to czysta rozrywka. Dobrze rozpisana historia z momentami zaskoczeń, dużą dawką akcji, błyszczącymi na pierwszym planie Russellami. Razem z bohaterami podróżujemy po całym świecie i nigdy nie jesteśmy pewni tego co może się wydarzyć. Po Monarch: Dziedzictwo potworów warto zatem sięgnąć nie tylko jeśli jest się fanem tytułowych bestii.
Ocena: 6,5/10
Zdjęcia: Apple TV
