Trent – recenzja komiksu

Był sobie w latach 90. taki serial Na południe. Opowiadał o perypetiach konstabla Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej, współpracującego z amerykańską policją. Pamiętam, że jako dzieciak uwielbiałem go oglądać, choć nie wyniosłem z niego zbyt wiele na temat Kanady i tamtejszych służb. Piszę o tym tytule nie bez powodu, gdyż właśnie ukazał się komiks, którego bohater podobnie jak wyżej wymieniony jest konstablem. Jego niezwykłe przygody poznacie, czytając Trent.

Nazywa się Trent, Philip Trent, że tak zażartuję. W Kanadzie jest jednym z mountie, czyli wspomnianych członków Kanadyjskiej Policji Konnej. Epizody z jego życia, o których mamy okazję poczytać na kartach komiksu toczą się gdzieś pod koniec XIX, na początku XX w. w północnej części Kanady. Tam nasz bohater wykonuje przeróżne zlecone mu zadania, od eskorty obywateli, aż po poszukiwanie morderców, czy odnajdywanie zagubionych.

Zbiorcze wydanie jego przygód, które ukazało się nakładem wydawnictwa Lost in Time składa się z ośmiu historii. Wraz z tytułowym bohaterem przemierzamy przepiękne kanadyjskie krajobrazy, odwiedzamy małe mieściny i zawsze możemy być pewni, że Trent postąpi słusznie. Ten przystojny mężczyzna zawsze działa zgodnie z prawem i jest wzorowym przedstawicielem policji. Niestety, karma nie jest jego przyjaciółką i choć na koncie ma mnóstwo dobrych uczynków, to często trapią go różne problemy.

Już od pierwszych stron komiksu zdajemy sobie sprawę, że będziemy mieli do czynienia z naprawdę interesującą postacią. Z poszczególnych historii przebija się charakter Trenta – z jednej strony nieugiętego, postępującego zgodnie z literą prawa policjanta, a z drugiej strony, samotnej duszy, pragnącej miłości i zrozumienia.

Zawarte w tomie opowiadania są naprawdę ciekawe i oryginalne. Zachwycamy się nie tylko stroną wizualną, ale także scenariuszem. Przepiękne, momentami wręcz zapierające dech w piersiach ilustracje Leo idą w parze z pomysłowymi opowieściami Rodolphe’a. Uderzająca jest zawarta w nich doza realizmu. Toczą się one swoim tempem, a twórcy pozwalają sobie na takie sceny, które rzadko spotykamy w innych komiksach. Dają choćby czas małemu dziecku zadawać pytania jakie zadałoby małe dziecko, a samotnemu głównemu bohaterowi rozmawiać z towarzyszącym mu psem.

Oprócz krajobrazów, świetnie prezentują się też same postaci. Trent potrafi dobrze uchwycić zarówno charakterystyczną dla danych czasów modę jak i emocje oraz wszelkie zmiany rysujące się na twarzach bohaterów. Mocno przepity mountie, czy wygłodniali mężczyźni wyglądają dokładnie tak jak sugeruje ich opis. To dodatkowo wzmacnia wspomniany przeze mnie realizm komiksu.

Nie zabrakło tutaj również wątku romantycznego, który w przypadku głównego bohatera wiąże się niestety z różnymi nieszczęściami. Cieszy fakt, że zarówno on jak i inne postacie z kolejnych opowiadań mają swoje backstory. Zawsze dowiadujemy się jakie wydarzenia doprowadziły ich do takich, a nie innych okoliczności. Do komiksu przyciągnął mnie również fakt jak doskonale uchwycono niecne uczynki. Autorzy nie stronią od ciężkich tematów takich jak pijaństwo i przemoc wobec rodziny, krwawa zemsta, czy korupcja.

Trent to niezwykle oryginalny, wciągający i po prostu ciekawy tytuł. Uwielbiam historie, które przenoszą nas w czasie do odległych miejsc i czasów, nakreślając ówczesne zwyczaje i zachowania, jednocześnie kreując bardzo mocnego, charakterystycznego bohatera, który nie jest wolny od problemów. To wszystko oferuje nam najnowszy komiks wydawnictwa Lost in Time, do przeczytania którego gorąco was zachęcam.

Ocena: 8/10

Zdjęcia: Lost in Time

Leave a Reply