Okazuje się, że koty to nie tylko słodkie, puszyste zwierzaki, które lubią chodzić swoimi własnymi drogami. Koty to także niezłe swatki, które łączą ludzi! Skąd to wiem? Z lektury najnowszej mangi wydawnictwa Waneko, pt. Come-on-a My House!.
Manga autorstwa artystki, ukrywającej się pod pseudonimem Eitatsu opowiada historię dwóch mężczyzn z różnych światów. Kouichi dopiero co wyprowadził się z domu. Pragnie samemu budować swoją przyszłość. Zaczyna skromnie i pracowicie, oddając się dwóm etatom. Z kolei Reiji urodził się w zamożnej rodzinie i choć wciąż jest studentem to finansowo bardzo dobrze mu się wiedzie. Dwójka często widuje się w sklepie całodobowym, w którym pracuje Kouichi. Tym co jednak ich połączyło okazał się być pewien porzucony kot.
Z początku Reiji wydaje się być nieco zarozumiałym gościem, który nie potrafi być uprzejmy. Tak przynajmniej poostrzega go Kouichi. Wspomniany kot zaczyna jednak zmieniać dynamikę relacji obu panów. Reiji wychodzi z szalonym pomysłem by Kouichi zaopiekował się kotem, do czego po wielu oporach w końcu dochodzi. Zwierzakiem ostatecznie opiekują się jednak obaj panowie, co zdecydowanie zbliża ich do siebie.

Come on-a My House! to prosta, przyjemna i zabawna historia o tym, że pierwsze wrażenie nie zawsze jest akuratne oraz, że nie należy oceniać książki po okładce. Kot, a właściwie to kotka, jak się z czasem przekonujemy, wprowadza dodatkowy element ciepła i humoru do całej mangi. Co prawda, autorka bardziej skupia się na rozwijaniu relacji bohaterów, ale Tengo też ma swoje momenty. Najbardziej zaskakującym z nich jest odkrycie przez dwójkę młodych mężczyzn robaków w kupce słodkiej bohaterki.
Ilustracje są bardzo ładne i dopracowane. Tracą na jakości jedynie w momentach o zabarwieniu czysto komediowym. Zupełnie nie przeszkadza nam to jednak w pełnym oddaniu się lekturze. Oczywiście, naszą uwagę zwraca także czarna kotka, która prezentuje swoje wdzięki na kartach mangi. Zatem warstwa wizualna również uprzyjemnia nam czytanie tego tytułu.

Musimy jednak spojrzeć prawdzie w oczy. Choć jest to przyjemna i zabawna historia, to raczej nie zapadnie nam ona w pamięć na długo. Nie wybija się niczym ponad normę, pomimo faktu, że sprawia czytelnikowi frajdę. To jedna z wielu tego typu komedii romantycznych, którą najprawdopodobniej raz przeczytacie i długo do niej nie wrócicie. Nie zmienia to jednak tego, że przy Come on-a My House! z pewnością nie będziecie się nudzić.
Ocena: 6,5/10
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania mangi chciałbym podziękować wydawnictwu Waneko.
We własny egzemplarz możecie zaopatrzyć się pod poniższym linkiem: https://sklepwaneko.pl/mangi/waneko/jednotomowki-waneko/14196-come-on-a-my-house-9788382428162.html

