Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze tom 2 – recenzja mangi

Emocje rosną, gdy bohaterowie ukochanej przez miliony osób na całym świecie mangi starają się zdobyć smocze kule w obliczu niespotykanego dotąd zagrożenia. Rywali jest kilka, a Goku wciąż nie dotarł na planetę Namek. Złoczyńcy są coraz bliżej spełnienia swojego celu, ale czy ta sztuka im się powiedzie? Zobaczmy gdzie tym razem zaprowadzi nas Akira Toriyama w drugim tomie Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze.

Trzeba przyznać, że w tym tomie Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze czeka nas mnóstwo emocji, walk i zaskakujących sojuszy. Nie dość, że akcja nie zwalnia tempa, to przeciwnicy naszych bohaterów stają się coraz silniejsi. Już na tym etapie wyobrażamy sobie, że nie będą mieli z nimi szans, a tu jeszcze autor mangi dokłada im kolejnych kłopotów. Gdy okazuje się, że nawet Vegeta się ich obawia, cała nadzieja pozostaje w Goku.

Tu i ówdzie znajduje się miejsce na poczucie humoru, choćby sam fakt jak „morda” jednego z przeciwników Gohana i Kuririna zostaje tak obita, że nie dość, że traci niemal wszystkie włosy, to jeszcze ten sam los spotyka jego uzębienie, a on niewzruszenie walczy dalej. Trzeba jednak podkreślić, że komedii jest coraz mniej, a stawki wraz z pojawiającym się nowym zagrożeniem rosną.

Wciąż słyszymy o tym jakim to wielkim zagrożeniem jest Frizer, ale facet jest nie tylko potężny (choć wciąż nie widzieliśmy go w porządnej akcji), ale też ma łeb na karku. Po co ma się sam wysilać, skoro ma od tego ludzi? I tak oto na Namek przybywają jego kolejni sługusi. Silniejsi od poprzednich. Stanowią oni bardzo ekscentryczną grupę wojowników znaną jako Oddział Specjalny Mleckora. Przedsmak ich możliwości mamy okazję zobaczyć właśnie w tym tomie Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze.

Najbardziej w pamięć zapadają nam sekwencje scen walki. Z każdym tomem i każdym kolejnym przeciwnikiem stają się coraz bardziej rozbudowane. Bohaterowie, mierząc się z potężnymi wojownikami muszą korzystać nie tyle z siły co ze sprytu. Autor mangi popisuje się swoją pomysłowością, jednocześnie budując napięcie przed najbardziej ekscytującymi starciami, kiedy to do akcji w końcu wkroczy Goku.

Im dłużej czytam tę serię, całą w kolorze, tym częściej przypominają mi się kolejne odcinki anime, z którymi spędzałem popołudnia w dzieciństwie. Kolejne strony pięknie wydanego komiksu po prostu ożywają na moich oczach, budząc same pozytywne skojarzenia. Pięknym doświadczeniem jest dla mnie powrót do kolejnych rozdziałów tej historii, która po dziś dzień równie mocno bawi, pozostając wzorem dla wielu innych autorów mangi. Już nie mogę się doczekać co pokaże Goku, wraz z jego przylotem na Namek w finale tego tomu.

Ocena: 8/10

Leave a Reply