Czasem tak bardzo nastawiamy się na ekscytujący finał historii, że jej ostateczny kształt może wydawać się nam oczywisty, nawet mimo zaskakujących zwrotów akcji. Wszystko jest na swoim miejscu i na wysokim poziomie, a jednak ma się poczucie, że magia gdzieś zniknęła. Taka sytuacja spotkała mnie w przypadku lektury komiksu Friday księga trzecia: Znów mamy święta, który zamyka krótką serię autorstwa Eda Brubakera.
Detektywistyczne przygody Friday Fitzhugh okraszone nutą nadprzyrodzonych zjawisk i magicznych sił w końcu dobiegły końca. W trzecim tomie serii dostajemy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania. Teraz wyraźnie widać podział na części. Pierwsza księga była wstępem, druga rozwinięciem fabuły, a trzecia to jej zakończenie.
Podróże w czasie, choćby krótkie, często potrafią zamieszać. Jednakże, w przypadku Friday księga trzecia: Znów mamy święta z takim problemem nie mamy do czynienia. Świetnie Brubaker umieszcza tutaj ten znany motyw w drodze do finału swojego komiksu. Nawet nie musi nam wszystkiego szczegółowo i naukowo wyjaśniać, zdając sobie sprawę z tego, że czytelnik wielce prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z tego jak to mniej więcej działa. W końcu autor nie będzie z nas robił głupków. Wróćmy jednak do fabuły.

W końcu dowiadujemy się jakież to magiczne siły działają w małym miasteczku. Kolejne elementy układanki wchodzą na swoje miejsce. Komiks przypomina nam, że nie wszystko jest takie jak może nam się wydawać i oferuje nam następny zwrot akcji, którego ja zdecydowanie się nie spodziewałem. Powraca Lancelot, a na dodatek to jego postać jest kluczowa dla zrozumienia fenomenu, z którym mamy do czynienia w tej historii.
Historii wciąż towarzyszy niezwykły klimat łączący ze sobą opowieści detektywistyczne i fantasy. Atmosfera tajemnicy powoli się przerzedza, ale nie zmienia to faktu, że komiks czytałem w napięciu, oczekując czegoś niesamowitego i specjalnego. Czy są to mroczne siły wychodzące z cienia, barwna podróż w czasie, czy ponowne spotkanie najlepszych przyjaciół, ta sztuka Brubakerowi się udaje.

Szczęśliwe zakończenie komiksu mnie nie usatysfakcjonowało. Tutaj leży mój największy problem z ostatnim tomem Friday. Do tej pory bohaterka stawiała czoło nie tylko śmiertelnym zagrożeniom, ale również osobistym dramatom, a w finale autor trochę zbyt łatwo i naiwnie to wszystko naprawia. W jakimś stopniu główni bohaterowie wracają do status quo sprzed opowieści i dla mnie żaden ciekawy morał z tej historii nie płynie. Odstawiam ich perypetie na półkę i nie czuję już potrzeby powrotu do nich.
Na szczęście, Friday księga trzecia: Znów mamy święta nadrabia genialnymi, momentami hipnotyzującymi ilustracjami, które pozwoliły mi przełknąć gorycz tego schematycznie szczęśliwego zakończenia. Łączą w sobie dawkę realizmu z magią fantastyki i zdecydowanie zapadają w pamięci czytelnika. Czuć jakby akcja wylewała się ze stron komiksu. Dodatkowo klimatu dodaje zimowa atmosfera, w której toczą się przedstawione tu wydarzenia.

Chociaż ten finał ma w sobie niejedną niespodziankę, Friday księga trzecia: Znów mamy święta wydał mi się być trochę zbyt przewidywalnym komiksem jak na zakończenie takiej historii. Gdy już przekonaliśmy się o działaniu sił nadprzyrodzonych, wszystko poszło trochę zbyt łatwo i zbyt szybko. Szkoda, bo scenariusz całej serii zasługuje na pochwałę. Pełna tajemnic warstwa historii sprawdza się świetnie i z ciekawością przyglądamy się kolejnym wskazówką, próbując dojść do sedna tej zagadki. W tym tomie jednak mi tego zabrakło, co obniżyło w moich oczach jego i tak wysoką ocenę.
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania komiksu chciałbym podziękować wydawnictwu NAGLE!
We własny egzemplarz komiksu możecie zaopatrzyć się pod poniższym linkiem: https://www.naglecomics.pl/friday-ksiega-trzecia-znow-mamy-swieta/3-232-136

