Pingwin – recenzja serialu

Chociaż większość fanów Batmana może się do tego nie przyznać, historie o Mrocznym Rycerzu często przyciągają nas nie za sprawą bohatera, lecz jego przeciwników. W ostatnich latach ten fakt dotarł do Hollywood, czego efektem był film Joker. Tym razem zawitamy jednak do zupełnie innego zakątka Gotham, tego stworzonego przez Matta Reevesa. Właśnie wróciliśmy bowiem do niego za sprawą serialu Pingwin.

Akcja serialu toczy się bezpośrednio po wydarzeniach z finału filmu Batman Matta Reevesa. Sam Pingwin opowiada o Oswaldzie Copplebot i jego drodze na szczyt światka przestępczego Gotham. Jak się przekonujemy, jest on bardziej złożoną postacią niż mogłoby się wydawać.

Do tytułowej roli powrócił Colin Farrell, który po raz kolejny, za sprawą wspaniałych artystów od charakteryzacji przeszedł transformację w bohatera serialu. Jednak nie sama fizyczna, zewnętrzna transformacja czyni występ irlandzkiego aktora wspaniałym. Farrell sięga do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy i wydobywa z nich to co najgorsze. Oswald Cobblepot jest bowiem prawdziwym potworem, o czym powoli przekonujemy się wraz z upływem każdego odcinka.

Pingwin to jednak złożona postać. Serial tę złożoność przedstawia nam w oryginalny sposób, posiłkując się retrospekcjami z dzieciństwa bohatera oraz jego późniejszej pracy dla rodziny Falcone. Tym co bowiem napędza Oswalda jest miłość do matki i chęć zapewnienia jej wszystkiego co najlepsze. Jak jednak widzimy, kiepsko mu to wychodzi, gdyż przez lata nie był w stanie zapewnić jej luksusu jaki jej obiecywał. Teraz to wszystko ma się jednak zmienić, a serial HBO pokazuje nam jak do tego dochodzi. Zawsze musi być jednak pewien haczyk, o czym przekonujemy się w tym fantastycznym serialu, ale o tym nieco później.

W serialu widzimy jak po wydarzeniach z filmu Batman, najmniej uprzywilejowana część Gotham popada w chaos, a różne siły starają się to wykorzystać i przejąć władzę w podziemnym światku. Główny bohater powoli wprowadza w życie swój plan, który ma doprowadzić go na jego szczyt. Na drodze stają mu jednak gangi, a przede wszystkim powracająca z wieloletniego pobytu w Azylu Arkham, Sofia Falcone. Jako kobieta nie powinna mieć nic do powiedzenia, ale bohaterka powoli odkrywa kim tak naprawdę jest, czego chce i nie waha się przekroczyć wszelkich granic do realizacji swoich celów.

Pingwin to w gruncie rzeczy konfrontacja dwóch bardzo silnych, spaczonych charakterów – Oswalda i Sofii. Bardzo spodobało mi się to nietypowe zestawienie. W pewnym momencie był to wręcz bardziej Sofia Falcone Show, ale to sprawiło jedynie, że z jeszcze większą ciekawością przyglądałem się rozwojowi sytuacji w Gotham. Niby człowiek wiedział, kto ostatecznie wygra tę rozgrywkę, a jednak była ona na tyle wciągająca, oryginalna i klimatyczna, że w jej trackie raz kibicowałem jednej stronie, a raz drugiej! Do tego, pozytywnie zaskakująca jest postać Victora, który staje się prawą ręką Oza, walcząc ze swoimi słabościami i strachem, dorastając u jego boku.

Matt Reeves i Lauren LeFranc całymi garściami czerpią z komiksowego uniwersum Batmana, co rusz podrzucając postaci czy miejsca, które fani z pewnością rozpoznają. Jednocześnie, nadają historii realizmu i nie myślimy o niej jak o superbohaterskiej produkcji, ale jak o gangsterskim dramacie. Produkcja ma filmowy rozmach, jest krwawa i pełna brutalności. Bardzo często zaskakują nas pomysłowe rozwiązania twórców i wymyślone przez nich zwroty akcji. Gdy bowiem myślimy już, że fabuła zmierza w danym kierunku, ci potrafią wykoleić tor losów poszczególnych bohaterów.

Pingwin to serial świetny w każdym calu. Doskonale zagrany i zrealizowany. Na przestrzeni 8. odcinków rozgrywa się jeden długi film, który umacnia pozycję tytułowego bohatera w Gotham oraz jako niebezpiecznego przeciwnika Batmana w przyszłości. Sam Oswald ma w sobie urok Tony’ego Soprano, ale potrafi być o wiele bardziej porywczy, brutalny i wyrachowany niż bohater przeboju HBO sprzed lat.

Jednocześnie, oprócz akcji i suspensu, twórcy w historie bohaterów wplatają bardzo ciekawe wątki, z którymi widzowie mogą się utożsamić. Zazdrość o rodzeństwo, radzenie sobie z utratą najbliższych, ochrona tego, co w życiu najważniejsze to tylko niektóre z nich. Świetnie w budowie poszczególnych postaci pomagają retrospekcje, które dają ciekawe i nieraz zaskakujące spojrzenie na bohaterów, pokazując także co ich łączy, a co dzieli.

Finał serialu jest po prostu wisienką na torcie. Pokazuje kim tak naprawdę jest Pingwin i na co go stać. Wstrząsające jest to z jaką łatwością Oz pozbywa się absolutnie każdego, kto może mu zagrozić, a scena z uduszeniem Victora legitymizuje go jako największego złoczyńcę Gotham. No i jeszcze ten ostatni kadr i słowa „teraz nikt mnie nie powstrzyma”, a następnie spojrzenie na nocne niebo Gotham i pojawiający się na nim symbol Batmana. Coś tak prostego, ale zarazem bardzo mocnego i przemawiającego do wyobraźni! Pingwin to wspaniały serial, który docenią wszyscy, nie tylko fani DC.

Ocena: 8/10

Zdjęcia: Warner Bros.

Leave a Reply