Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze tom 3 – recenzja mangi

Goku kontra Frizer. Kolejna wyczekiwana konfrontacja dwóch wielkich sił zbliża się coraz większymi krokami. Nasz bohater w końcu przybył na Namek, a to oznacza jedną walkę za drugą, aż w końcu zobaczymy na co tak naprawdę stać przerażającego złoczyńcę. Przedsmak akcji, która już wkrótce nas czeka mamy okazję zobaczyć w trzecim tomie Dragon Ball Full Color: Saga o Frizerze.

Trzeci tom kolejnej sagi w ramach Dragon Ball Full Color, to akcja, akcja, akcja. No, ale czegoż innego można było się spodziewać, skoro do akcji w końcu wkracza Goku? Tylko jak rozprawi się z kilkoma przeciwnikami? I to nawet po intensywnych treningach, które przebył w trakcie podróży. Transformacja jaką przeszedł zaskoczy niejednego czytelnika, a barwne, żywiołowe i dynamiczne walki należą do jednych z najlepszych jakie zobaczycie w tego typu mangach.

Ta część historii skupia się na konfrontacji Goku z Oddziałem Mleckora. W jej trakcie poznajemy kolejne niezwykłe zdolności jego członków. Choć z początku wydaje się, że sprawa będzie szybko pozamiatana, gdyż główny bohater stał się szalenie potężny, Akira Toriyama potrafi zaskoczyć nas w najmniej spodziewanym momencie. Jednym z najlepszym momentów tego tomu jest bowiem zamiana ciał Goku z Mleckorem, która stawia naszego ulubieńca w największych jak dotychczas opałach!

Cóż więcej ma nam do zaoferowania tym razem Dragon Ball Full Color? Bardzo interesującą sytuację jaką jest sprzymierzenie się z Vegetą. Bardzo ciekawe są jego interakcje z Gohanem i Kuririnem. Nie oznacza to jednak, że w pełni zgrywa teraz ich kumpla. To nadal gość, który woli zabić wroga niż jedynie go pokonać. Zdajemy sobie sprawę, że będzie chciał ostatecznie ich wykiwać, a jednak czytelnik cieszy się, że bohaterowie nie są zupełnie skazani na porażkę w obliczu takiego wroga jakim jest Frizer.

Kolejnym z must-see momentów jest pierwsze starcie z Frizerem. Szkoda, że ma ono miejsce dopiero pod koniec tego tomu, ale zdecydowanie robi smaka na więcej. No i jeszcze ta niespodzianka w postaci transformacji złoczyńcy! Wyobraźnia autora mangi na tym etapie zdaje się wciąż nie mieć granic. Po całej masie walk, wrogów i niezwykłych zdolności, Toriyama nie przestaje mieć po prostu fajnych pomysłów.

Co zaś tyczy się fabuły, to ta nie posuwa się tu zbyt daleko. Nie jest to jednak minusem tego tomu mangi. Jest on na tyle wyładowany akcją, że w ogóle nie myślimy o tym jak rozbudowane są walki. Poza tym, jest tyle elementów, które odwracają naszą uwagę i tyle niespodzianek, że nie ma na to nawet czasu. Zupełnie inny smok spełniający życzenia, Piccolo po raz pierwszy pojawiający się na Namek, przemiana Frizera. Niespodziankom nie ma końca.

Jak zwykle swoje robią kolory, które dodają i tak już dynamicznej akcji jeszcze szybszego tempa i żywiołowości. Ilustracje w kolorze prezentują się fantastycznie, a samo wydanie, jak zawsze, jest prawdziwą perełką dla wszystkich fanów serii. W zasadzie zabrakło tylko dodatków, które pojawiały się na koniec każdego tomu, ale na tym etapie rozwoju fabuły nie stanowi to większej wady.

Spodobał mi się również fakt, że autor wprowadza do mangi pewien element realizmu. Pokazuje bowiem, że w starciu z tak silnymi przeciwnikami nikt nie jest bezpieczny. Każdy może zginąć w walce z Frizerem. Toriyama wielokrotnie udowadniał, że nie boi się uśmiercić ulubieńców czytelników, ale do tej pory nie przyszło im jeszcze mierzyć się z tak potężnym wrogiem. Już nie mogę się doczekać jak rozwinie się ta konfrontacja!

Ocena: 8/10

Leave a Reply