Żyjemy w czasach wielkich franczyz. Najgorętsze z filmowych newsów dotyczą wielkich produkcji Marvela, DC i innych popularnych produkcji nieraz wydawanych przez wiele lat. Ich początki często nie były łatwe, a niektóre z tytułów kiepsko się zestarzały. Nie dotyczy to jednak najpopularniejszej serii o dinozaurach, którą zapoczątkował film Park Jurajski.
Steven Spielberg to jeden z tych reżyserów, w przypadku których nie patrzymy nawet na obsadę, gdyż po prostu chcemy zobaczyć co ten mistrz kinematografii zmajstrował tym razem. W 1993 r., gdy w kinach debiutował Park Jurajski, ani Jeff Goldblum, ani Laura Dern, ani nawet Sam Neill nie był największymi hollywoodzkimi nazwiskami. Byli już znanymi aktorami z wyrobioną marką, ale z pewnością nie byli gwiazdami na miarę najpopularniejszych filmów Marvela, DC, czy nawet serii Jurassic World. A film o dinozaurach chcieli obejrzeć wszyscy, nie tylko ze względu na prehistoryczne istoty, ale także ze względu na reżysera.
W taki właśnie sposób podszedłem do seansu Parku Jurajskiego. Na koncie miałem już bowiem wiele filmów Spielberga i zdawałem sobie sprawę z jego klasy. Sam film oparty jest na powieści pod tym samym tytułem, której autorem jest Michael Chrichton, który współtworzył scenariusz filmu z Davidem Koeppem. Opiera się on na ciekawym i oryginalnym pomyśle, co by było gdyby istniała technologia, pozwalająca nam przywrócić do życia wymarłe gatunki. W tym przypadku dotyczy to dinozaurów i powiązane jest z marzeniem pewnego bogacza, który pragnie otworzyć park tematyczny, gdzie każdy będzie mógł podziwiać te stworzenia.
W dużym skrócie, aby park został otwarty, jego inwestorzy potrzebują potwierdzenia, że cała operacja jest bezpieczna, a ich pieniądze nie pójdą na marne. W tym celu, wspomniany bogacz, John Hammond werbuje specjalistów w dziedzinie paleontologii, Allana Granta i Ellie Sattler oraz naukowca Iana Malcolma by poparli jego plan i przekonali się, że otwarcie parku ma sens i jest on w pełni bezpiecznym miejscem dla przyszłych zwiedzających. Oczywiście, „wycieczka”, w której biorą udział również wnuki miliardera, nie idzie po jego myśli i zaczyna się walka o życie bohaterów.
Spielberg po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem filmowej narracji. Już w pierwszej scenie nakreśla nam zagrożenie z jakim przyjdzie później zmierzyć się bohaterom, korzystając między innymi ze świetnej pracy kamery. Następnie reżyser wprowadza kolejnych bohaterów, pokazując nam kim są i jakie są ich motywacje. Allan i Ellie to zapaleni badacze, zwłaszcza mężczyzna, który poza dinozaurami zdaje się świata nie widzieć i potrafi być w ich temacie przesadnie poważny. Ellie wnosi tu więcej ciepła i humoru, a wiedzę ma nie mniejszą od swojego partnera. Do tego dochodzi charyzmatyczny, mający dystans do całej sytuacji i życia w ogóle dr Malcolm.

Barwna grupa postaci zostaje doskonale wprowadzona. Spielberg wykłada nam wszystko czarno na białym, ale między główny wątek wprowadza sporo niespodzianek i zwrotów akcji, które dodatkowo skupiają naszą uwagę na fabule. Dynamiki całej historii nadaje złodziej, pracujący w parku, który próbuje wykraść próbki DNA dinozaurów i doprowadza do wielkiej awarii. W ten sposób dochodzi do wydostania się niebezpiecznych stworzeń w trakcie wycieczki naszych bohaterów, a tym samym przygoda i sci-fi łączy się z elementami horroru.
Najpierw trafiamy do parku, a później przyglądamy się jak bohaterowie desperacko starają się stamtąd wydostać. Może i jest to prosty pomysł, ale w tych okolicznościach, z idealnie dobraną obsadą i Spielbergiem za kamerą staje się on podstawą fantastycznej przygody dla każdego z widzów. Zacznijmy od tego, że dinozaury, a przypomnę, że jest to 1993 r., wyglądają fantastycznie, po prostu jak żywe. Jest to prawdopodobnie najważniejszy element Parku Jurajskiego, który stanowi o jego sukcesie.
Łatwo jest nam utożsamić się z bohaterami. Zarówno z ich ekscytacją samym parkiem i perspektywą obcowania z dinozaurami jak i ze strachem, gdy przychodzi im walczyć o życie w starciu z tyranozaurem, czy welociraptorami. Sami z chęcią trafilibyśmy do takiego miejsca i pewnie podobnie jak oni, z początku nie myślelibyśmy o zagrożeniu, które jest jednak nieuniknione. Spielberg, posiłkując się praktycznymi i komputerowymi efektami specjalnymi tworzy niezwykle realistyczną wyspę dinozaurów i trzymające w napięciu widowisko.

Fantastyczna jest cała ucieczka przed tyranozaurem w trakcie ogromnej ulewy, która dodatkowo utrudnia bohaterom przetrwanie, a tym samym jeszcze bardziej podbudowuje napięcie. Sam film już na samym początku daje nam do zrozumienia, że każdy może umrzeć, nawet jeśli jesteś gwiazdą pokroju Samuela L. Jacksona (o którym zapomniałem wspomnieć na wstępie). Akcja jest dynamiczna, nieprzewidywalna i bardzo wiarygodna, co dodatkowo czyni seans filmu jeszcze lepszą rozrywką.
Wszystko w Parku Jurajskim dobrze zagrało. Efekty specjalne, scenariusz, przygoda, napięcie, barwni bohaterowie, dinozaury. Na dodatek epickiego wymiaru historii nadaje wspaniała ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa z niezapomnianym motywem muzycznym na czele. Znalazło się miejsce na mnóstwo humoru, akcję, ale także na dyskusję nad moralnym dylematem jakim jest z jednej strony przywracanie wymarłych dinozaurów do życia, a z drugiej trzymanie ich w zamknięciu pod nadzorem jako część parku rozrywki, na którym będzie się zarabiać.
Po ponad 31 latach od premiery, Park Jurajski wciąż prezentuje się jako wspaniałe kino rozrywkowe. W ostatnich latach powstały kolejne produkcje wchodzące w skład franczyzy, a jej pierwsza część wydaje się być niedoścignionym ideałem, który przyświeca twórcom nowych filmów. Film w ogóle się nie zestarzał i jak najbardziej warto do niego wracać. Świetna zabawa gwarantowana.
Ocena: 8/10
Zdjęcia: Universal Pictures
