Peaky Blinders to jeden z najlepszych i najpopularniejszych seriali ostatnich lat. Gdy dowiedziałem się, że jego twórca, Steven Knight pracuje nad nowym projektem, od razu się nim zainteresowałem. W końcu, w lutym serial, zatytułowany Tysiąc ciosów trafił na Disney Plus i miałem okazję przekonać się, czy jest to równie dobra, ciekawa i klimatyczna produkcja jak historia Tommy’ego Shelby.
Akcja serialu toczy się w latach 80. XIX w. Tysiąc ciosów koncentruje się na trzech, przeplatających się ze sobą wątkach. To historia, poszukujących lepszego życia w Londynie przyjaciół z Jamajki, grupy złodziejek zwanych 40. Słonicami, szykujących wielki skok oraz krnąbrnego i brutalnego pięściarza z East End.
O czym tak właściwie opowiada Tysiąc ciosów? To opowieść o ludziach, na różny sposób walczących o przetrwanie i dominację w świecie, który nigdy ich nie oszczędzał. Nieważne, czy ma to miejsce na ringu, na zapleczu pubu, na ulicach Londynu, czy na salonach. Każdy ma tutaj jakiś cel, jakieś marzenie, ale często rzeczywistość sprowadza ich na ziemię. Tak można by bardzo generalnie podejść do fabuły 1. sezonu serialu.
Przechodząc do szczegółów, śledzimy tutaj losy trójki bohaterów. Hezekiah Moscow przybywa z Aleciem Munroe z Jamajki, by zostać poskramiaczem lwów. Prędko przekonuje się jednak, że rasizm możemy znaleźć w każdym zakątku świata. Oszukany bohater znajduje jednak inną drogę „kariery” w formie pięściarstwa. Nim jednak do tego dochodzi, natrafia na liderkę żeńskiego złodziejskiego syndykatu, Mary. Ta upatruje w nim okazji do sfinalizowania jej planu wielkiego skoku, związanego z przyjazdem chińskich dyplomatów. Na ich drodze może jednak stanąć zazdrosny, a przede wszystkim brutalny i nieokiełznany Henry „Cukier” Goodson.

Na 1. sezon serialu składa się raptem 6. odcinków i według mnie ma to wpływ na pewne mankamenty scenariusza. Osobiście, odniosłem wrażenie, że zbyt wiele wątków i bohaterów upchnięto w jednym miejscu, jednocześnie dając historii zbyt mało czasu by odpowiednio się rozwinęła. Zabrakło mi przede wszystkim większego zagłębienia się w historie poszczególnych bohaterów i pokazania dlaczego stali się tym kim są. Tutaj, głównie uczyniono to w przypadku Hezekiaha, aczkolwiek w skromnym stopniu.
Tysiąc ciosów to jednak bardzo klimatyczny serial. Świetnie wypada ten surowy, krwawy i brutalny East End, zwłaszcza gdy zestawiamy go ze światem arystokracji, uczonych i promujących boks z West Endu. Z wielką przyjemnością ogląda się tę XIX w. rzeczywistość, odtworzoną z niezwykłą pieczołowitością i przywiązaniem do detali. Od kostiumów, aż po scenografię czujemy się częścią Londynu sprzed niemal 150 lat.

Bardzo fajnie zostały zrealizowane sceny walk pięściarskich, które wyglądają bardzo wiarygodnie. Kości trzeszczą, krew się leje, czuć dreszczyk emocji w ich trakcie. Prawdopodobnie są najbardziej zapadającym w pamięć elementem serialu, który w końcu nazywa się Tysiąc ciosów. Niemniej jednak, należy również pochwalić scenarzystów za interesującą trójkę głównych bohaterów, którzy są z krwi i kości, pełni charakteru i wielowymiarowi.
W tym miejscu należałoby opowiedzieć o kreacjach aktorskich, które także stoją na wysokim poziomie. Dotyczy to zwłaszcza Erin Doherty, która wciela się w Mary, malując portret niejednoznacznej, za wszelką cenę chcącej zaimponować otoczeniu postaci z pewną pustką w sercu. Wtóruje jej Stephen Graham, który w wielu filmach i serialach zdążył już udowodnić swoją wielkość. Tym razem robi to jako bezwzględny „Cukier”. Ma w sobie mrok, którego nie sposób już wykorzenić, czego najlepszym przykładem jest masakra jaką urządził własnemu bratu. Ciekawie, choć może nie aż tak wyraziście, wypada reszta obsady, w tym między innymi Jason Tobin, Malachi Kirby, czy Hannah Walters.

Wśród minusów muszę wspomnieć jeszcze o pewnych niedociągnięciach scenariusza. O rozwoju bohaterów mówiłem już wcześniej, a teraz nieco więcej o wydarzeniach z serialu. Przede wszystkim zawiodłem się na wspomnianych wcześniej wielkim skokiem Mary, który początkowo napędza fabułę 1. sezonu. Myślałem, że czeka nas naprawdę złożona, pełna emocji akcja, a ów zdarzenia zaczęło się niespodziewanie szybko i wydało mi się zbyt proste i łatwe. No i gdzie w całej historii 40. Słonic znajduje się policja? Niemożliwe, żeby nie ścigali gangu, który kradnie na porządku dziennym w stolicy kraju. To są takie dwa fragmenty, które przyprawiły mnie o mały ból głowy i zaważyły na niższej ocenie produkcji.
Tysiąc ciosów to intrygujący i wciągający serial. Choć nie zaangażował mnie tak jak Peaky Blinders, to z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej zanurzałem się w wykreowanym przez Stevena Knighta świecie. Gdyby tylko poświęcono więcej miejsca na odpowiednie rozłożenie poszczególnych wątków, produkcja śmiało mogłaby iść ramię w ramię z historią gangu z Birmingham. Jednakże, to wciąż kawał świetnego dramatu historycznego, zrealizowanego na najwyższym poziomie.
Ocena: 6,5/10
Zdjęcia: Disney Plus
