Mission: Impossible – Rogue Nation – recenzja filmu

Kształt serii Mission: Impossible oraz formułę, która za nim stoi zawdzięczamy w dużej mierze jej czwartej odsłonie. Na dobre widać, to jednak w piątej części przygód Ethana Hunta. To bowiem właśnie od tej produkcji, aż do wielkiego finału cyklu, pieczę nad scenariuszem i reżyserią objął Christopher McQuarrie. Czy Mission: Impossible – Rogue Nation udało się jednak przebić Ghost Protocol? Sprawdźmy.

IMF zostaje rozwiązane! Ethan Hunt, który ściga Syndykat, organizację złożoną z byłych agentów wywiadu różnych państw i nie może liczyć na wsparcie swojego własnego kraju. Niepodporządkowujący się swoim nowym przełożonym z CIA bohater zostaje ścigany, a jednocześnie stara się znaleźć lidera Syndykatu. Jednakże, nie tylko on ma podobny cel, a na swojej drodze napotyka nieoczekiwaną pomoc od niejakiej Ilsy Faust. Sęk w tym, że nie jest pewien, czy faktycznie można jej zaufać.

Mission: Impossible – Rogue Nation to chyba najbardziej szpiegowska pod względem klimatu odsłona całej serii. Hunt musi się ukrywać, wrogów ma dosłownie wszędzie i tylko jego wierni kompani wciąż wspierają bohatera w jego szalonej misji. Syndykat jest jak najbardziej prawdziwy, tylko czy uda się schwytać jego lidera? Na to pytanie otrzymacie definitywną odpowiedź po seansie piątej części franczyzy Toma Cruise’a.

Już sam początek filmu daje widzowi kopa i podnosi poziom adrenaliny, gdy Ethan Hunt trzyma się drzwi wznoszącego się samolotu, a Benji stara się zdalnie je otworzyć. Już tutaj mamy to charakterystyczne połączenie akcji i humoru oraz wspaniałą relację dwójki bohaterów. Na tym etapie zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić do tych widowiskowych sekwencji, a także bardzo naturalnej komedii wplecionej do szpiegowskiej intrygi.

Tym, co zdecydowanie wyróżnia Mission: Impossible – Rogue Nation jest postać Ilsy Faust. To właśnie ona wnosi powiew świeżości do filmu. Według mnie, dotrzymuje ona wręcz kroku Huntowi i jest równie zdeterminowana co on. Ma jednak zupełnie inne motywacje, inny zestaw moralnych wartości jakimi się kieruje i nie jest jednoznacznie pozytywną postacią. Jest gotowa zdradzić swoich nowych kompanów dla realizacji własnych celów, a to wnosi element nieprzewidywalności do tej części serii.

Co zaś tyczy się samego rozwoju fabuły, to tutaj nie ma sensu specjalnie się nad tym rozwodzić. Misja, zgodnie z tytułem, wydaje się być niemożliwa, więc kto jak nie Ethan Hunt miałby ją wypełnić, prawda? Nim jednak do tego dojdzie, widzowie są świadkami widowiskowych popisów kaskaderskich, pościgów, kilometrów przebiegniętych przez głównego bohatera, zaskakujących zwrotów akcji i wysokiej stawki na szali. Naprawdę ciężko jest mi stwierdzić, czy jest to historia bardziej oryginalna niż w dwóch poprzednich odsłonach. Uważam, że jest to równy poziom, w którym bardzo rzadko dostrzegamy jakieś bezsensowne rozwiązania.

Jak zwykle trafiamy w przeróżne strony świata, a Tom Cruise dokonuje niemożliwego. Czy zwisa ze skrzydła samolotu, czy wstrzymuje oddech przez sześć minut, ściga się na motocyklu albo jest poddawany torturom. Każdemu widzowi jakaś scena zapadnie w pamięć. Poza tym mamy zgraną już ekipę, czyli wspomnianego Cruise’a oraz Vinga Rhamesa, Simona Pegga i Jeremy’ego Rennera, a świetnym do niej dodatkiem jest Rebecca Ferguson. Tylko złoczyńcy wypadają dość blado, ale to akurat mnie nie zaskoczyło.

Naprawdę nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy Mission: Impossible – Rogue Nation jest lepszym filmem od Ghost Protocol. Mnie oba filmy sprawiły równie wielką frajdę, angażując, bawiąc, wprowadzając w stan napięcia i zachwycając pięknymi krajobrazami oraz ponadludzkimi wyczynami kaskaderskimi. W przypadku tej serii nigdy nie można zbyt poważnie podchodzić do fabuły, która nie w każdym fragmencie ma sens. Najważniejsze, że produkcja stanowi rozrywkę, do której z przyjemnością się wraca.

Ocena: 7,5/10

Zdjęcia: Paramount Pictures

Leave a Reply