Gdy myślimy o polskich komediach kryminalnych, na myśl większości z nas przychodzi kilka kultowych tytułów. Z jakiegoś powodu gatunek ten nigdy specjalnie nie przebił się w naszym kraju do mainstreamu, ustępując zdecydowanie bardziej komediowym produkcjom. W związku z tym, że jeden z tych świetnych filmów właśnie otrzymał sequel, postanowiłem sprawdzić jak prezentuje się po ponad 20 latach od premiery. Zapraszam do recenzji filmu Vinci.
Gdy myślę o Juliuszu Machulskim, mam przed oczami jedne z najlepszych i najpopularniejszych filmów, łączących różne gatunki z komediami. Jednym z nich był, a po ponownym seansie nadal jest Vinci. Młody Borys, Szyc, młody Robert Więckiewicz, debiutująca Kamila Baar, legendarny Jan Machulski wciąż w świetnej formie, no i świetna intryga i wciągający scenariusz. To wciąż świetne kino, do którego dzisiejsi twórcy mogą, a wręcz powinni aspirować.
O czym opowiada film? Cuma wychodzi na przepustkę z więzienia. Szykuje się bowiem skok, który może ustawić go do końca życia. Nie będzie musiał wrócić do pudła, ani martwić się o pieniądze. Nowa tożsamość i zagraniczna, przedwczesna emerytura skłaniają go do podjęcia ryzyka jakie większości kryminalistów i mundurowych się nie śniło. Potrzebuje jednak pomocy kumpla z przeszłości, z którym łączą go nierozwiązane sprawy. No, a celem jest tytułowy Vinci i jego Dama z łasiczką.
Szykuje się skok stulecia i choć pomysł ten zarówno 20 lat temu jak i dzisiaj wydaje się być szalony jak na standardy polskiego kina, to Juliuszowi Machulskiemu udaje się nadać tej historii wiarygodności i charakteru, sprawiając, że Vinci wciąga widza w zasadzie od pierwszych minut. Mamy humor i akcję, czyli coś, co zawsze było w guście widzów, szukających w kinie rozrywki. Te elementy nie są jednak na przeciętnym poziomie. O nie, a zasługa w tym oczywiście świetnego scenariusza, ale nie tylko.
Vinci tak dobrze się sprawdza, nawet w 2025 roku, także za sprawą świetnej obsady. Więckiewicz jako Cuma i Szyc jako jego kumpel, Szerszeń po prostu błyszczą, a przypomnijmy, że są tutaj u progu wielkich karier. Tylko jeden z nich trafił do więzienia, więc powrót drugiego wprowadza dużo niepewności. Do tego Szerszeń, a raczej Julian, bardzo się zmienił, a ta zmiana dodatkowo wprowadza do całej operacji sporo zamieszania. Panowie nie do końca mogą sobie zaufać, no chyba, że faktycznie są tak dobrymi przyjaciółmi jak zostało to zarysowane przez scenariusz. O tym przekonujemy się już w trakcie filmu, ale chemia między Szycem i Więckiewiczem jest tutaj niepodważalna.

Mamy naprawdę fajnie pomyślaną akcję. Czasem naprawdę efektowną, bo kradzież obrazu Vinciego wymaga odpowiednio dużych środków. Najważniejszy fragment skomplikowanej operacji bohaterów wypada po prostu fantastycznie. Taki zresztą jest cały skok, ale widać również, że w niektórych scenach, bez nadwyrężania budżetu, udało się tanio zrealizować fajne efekty, nadając fabule dynamiki. Jednakże, taki polski „heist movie” to ja biorę w ciemno.
Jest też miejsce na dużo humoru, a ten wynika z kolei z naturalności i wiarygodności naszych bohaterów. To są zwyczajni ludzie, ale z ambicjami i życiowymi celami, które sprawdzają, że ich motywacje wskakują na wyższy poziom. Dlatego są w stanie zrealizować tak szalony plan jak kradzież Damy z łasiczką. Oczywiście, żarty nie każdemu muszą się spodobać, bo każdy ma swoje poczucie humoru. Tutaj, niektóre elementy komediowe są proste, ale trafiają do naszego polskiego ducha, grając na znanych nam stereotypach. Są jednak również pomysły naprawdę oryginalne jak choćby partner Cumy i Szerszenia, który nie rozróżnia twarzy, dlatego panowie porozumiewają się piłkarskimi skojarzeniami.

Wygląda to świetnie, bawi, śmieszy i ekscytuje. Vinci to perełka naszej rodzimej kinematografii. Mało dzisiaj jest filmów z takim tempem, dialogiem i aktorstwem. Nie mamy tutaj epatowania wulgaryzmami, intryga jest przemyślana i choć całość wygląda dosyć skromnie to jest w każdym calu dopracowana, a to się ceni. Do tego dochodzi jeszcze świetna ścieżka dźwiękowa Macieja Stanieckiego, która świetnie podkreśla sceny akcji, zarówno fragmenty kryminalne jak i komediowe. Na dodatek, historia toczy się na tle malowniczego Krakowa, który dodaje obrazowi unikalnego klimatu. Żyć, nie umierać. Warto wracać do takich klasyków.
Ocena: 7/10
