Zniknięcia – recenzja filmu

Jaki jest prosty sposób na zapewnienie dużej dawki strachu w horrorze? Wrzucenie w centrum historii dzieci, oczywiście. Nie oznacza to jednak, że wystarczy sam taki pomysł by powstał dobry horror. W końcu składa się na to także wiele innych elementów, które razem mogą stanowić o sukcesie obrazu lub jego braku. Ostatnio miałem okazję sprawdzić jak to wygląda w przypadku najnowszego filmu Zacha Creggera, pod tytułem Zniknięcia.

Jeden z przebojów minionego lata, to połączenie horroru i thrillera, które opowiada o tytułowym zniknięciu 17 uczniów jednej klasy szkoły podstawowej z wyjątkiem tylko jednego z nich. Film w oryginalnej formie stara się nam pokazać, co tak naprawdę wydarzyło się w cichym i spokojnym miasteczku Maybrook, opowiadając historię z perspektywy szóstki głównych bohaterów.

Jak wspomniałem powyżej, film podzielony jest na rozdziały. Każdy z nich pokazuje perspektywę innego bohatera, aż ostatecznie dochodzimy do prawdy na temat tytułowego zdarzenia, które napędza wydarzenia thrillera. Zach Cregger powoli buduje napięcie, wprowadzając kolejne postaci, nakreślając nam kim są i z czym mierzą się w życiu. Nie daje nam jednak większych wskazówek co do tego, co tu tak naprawdę się wydarzyło. Z jednej strony ta chęć odkrycia tajemnicy nas przyciąga, a z drugiej, po pewnym czasie, zaczyna irytować.

Każdy z głównych aktorów filmu Zniknięcia kreuje według mnie bardzo udaną i wiarygodną postać. Czy dotyczy to ojca, pragnącego za wszelką cenę dowiedzieć się, co się wydarzyło i odnaleźć syna, czy nauczycielki obwinianej przez wielu rodziców o zniknięcie dzieci, czy dyrektora szkoły, starającego się odnaleźć odpowiednią pozycję w tych okolicznościach, nie zachodząc nikomu za skórę, czy nawet ćpuna, który za dragi prawdopodobnie przekroczy granice dobrego smaku. Josh Brolin, Benedict Wong, Austin Abrams, Alden Ehrenreichi inni członkowie obsady świetnie spisują się w swoich rolach, ale najbardziej wyróżniłbym Julię Garner w roli obwinianej przez społeczność nauczycielka, której niemal cała klasa znika.

Wraz z rozwojem fabuły czujemy ten ciężar, którzy niosą na swoich barkach różni bohaterowie filmu. Tak jak oni zastanawiamy się, co mogło się wydarzyć, jednak z perspektywy widza mamy szersze pole widzenia. Niemniej, łatwo jest nam wczuć się w ich emocje, położenie i sposób myślenia. To właśnie wysoki poziom wiarygodności (przynajmniej do pewnego stopnia) sprawia, że scenariusz Creggera nas wciąga i intryguje.

Najlepsze w filmie Zniknięcia jest chyba to, że przez większość czasu jest pełen napięcia thriller. Gdy jednak do głosu dochodzą kolejne elementy grozy, historia robi się zaskakująca, brutalna i krwawa. Początkowo nic tak naprawdę tego nie zwiastuje, przez co efekt scen z ostatniej części filmu oddziałuje na nas jakby ze zdwojoną siłą, a te zostają z nami na długo po seansie. Tak właśnie było w moim przypadku.

Moim jedynym problemem z filmem Zacha Creggera było samo wyjaśnienie tajemniczego zniknięcia. Nie będę wam go tutaj zdradzał, ale po budowaniu klimatu tajemnicy i niepewności, wybór reżysera wydał mi się być najprostszym z możliwych, a nawet zbyt banalny i schematyczny w stylu wielu horrorów. Finał i tak robi dobre wrażenie, aczkolwiek sam widziałbym go inaczej.

Punkt wyjścia i forma filmu, w połączeniu ze świetną realizacją, montażem i zdjęciami, stanowią o sile tego tytułu. Ścieżki poszczególnych bohaterów są nieoczywiste, podobnie zresztą jak finał obrazu. Podkreślę jednak, że momentami tempo akcji za bardzo dla mnie zwalniało. No i zakończenie, choć mocne, brutalne i nieprzewidywalne, wydało mi się pozbawione większej głębi. Ostatecznie, w moim odczuciu plusy przeważają nad minusami, a Zniknięcia uważam za tytuł warty obejrzenia, tym bardziej, że jego reżyser jest obecnie na fali wznoszącej i nie wygląda na to, żeby ta miała się niedługo zatrzymać.

Ocena: 6,5/10

Leave a Reply