
Wielkie kłamstewka. Mogłoby się wydawać, że plotka to raczej kiepski punkt wyjścia dla fabuły książki. Na co dzień pracuję z trzema kobietami, więc w temacie różnego rodzaju pogłosek czuje się zaawansowany. Jeśli jednak tę plotkę w odpowiedni sposób ubierzemy i włożymy ją we właściwe środowisko, możemy spodziewać się czegoś naprawdę interesującego.
Tak właśnie rzecz się ma w bestsellerze Liane Moriarty pt. Wielkie kłamstewka. Książka w Polsce ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka w 2015 r,, a dwa lata później pojawiło się jej drugie wydanie, które promowało także serial oparty na jej fabule. Jako że zdążyłem poznać hit stacji HBO, postanowiłem w końcu przyjrzeć się jego pierwowzorowi.
Akcja powieści ma miejsce w australijskim miasteczku na przedmieściach Sydney i skupia się wokół trzech matek oraz ich rodzin. Kobiety zupełnie się od siebie różnią, prowadzą inny tryb życia i radzą sobie z odmiennymi problemami. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic fascynującego. Szybko następuje jednak nieoczekiwany zwrot akcji. Już na początku dowiadujemy się bowiem, że podczas zorganizowanej dla rodziców imprezy integracyjnej doszło do śmierci, a może nawet morderstwa.
Historia przedstawiona w książce Wielkie kłamstewka zaczyna się na rok przed feralnym przyjęciem, a czytelnik zapoznaje się z faktami, które mogły wpłynąć na nieszczęśliwe zdarzenie. Nie wiemy co dokładnie się wydarzyło, ale wraz z każdym kolejnym rozdziałem szukamy rozsianych po nich przesłanek. Autorka postarała się, żeby każdy z bohaterów miał swoje wady i słabostki, i żeby żaden z nich nie wydawał się w naszych oczach zupełnie niewinny.
Jest dramat i jest też humor
Naprawdę świetnie wypada rozłożenie ciężaru fabuły pomiędzy elementy komediowe, dramatyczne i obyczajowe. Wiemy, że wydarzy się coś złego, ale nie nastręcza to żadnych problemów z lekturą. Napięcie rośnie powoli, a przez to historia jest bardzo wciągająca.
Pewnie nie każdy chciałby czytać o trudach małżeństwa i rodzicielstwa, bo w zasadzie o tym przez większość czasu traktuje książka. Jak zresztą sama autorka zaznacza:
Dzieci mają coś takiego w sobie, że ściągają nas do swojego poziomu. Nikt i nic nie doprowadza cię do szału tak, jak własna pociecha.
Pani Moriarty robi to jednak w sposób przemawiający do każdego rodzaju czytelnika. Wcielając się w narratorkę, jest niewidzialną koleżanką bohaterek i bohaterów. Od czasu do czasu wytyka ich błędy, a innym razem zarzuca im bierność działania. Zawsze mówi jednak prawdę i aż chciałoby się mieć taką przyjaciółkę.
Wielkie kłamstewka barwnymi bohaterkami stoją
500 stron może brzmieć przerażająco, ale rozdziały zostały tak rozłożone, że kolejne dni zmierzające ku finałowi historii czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Język nie powinien nastręczyć problemów nikomu.
Trzy główne bohaterki – Madeline, Celeste i Jane – zostały szczegółowo rozrysowane i z pewnością znajdziecie w swoim otoczeniu podobne kobiety. Madeline, to matka trójki dzieci z dwojga małżeństw. Musi radzić sobie ze swoją najstarszą córką, która woli mieszkać ze swoim tatą, aniżeli ojczymem. Swoją drogą, już sama obecność byłego męża Maddie, doprowadza ją do złości. Biorąc pod uwagę jej niepohamowaną energię, zazwyczaj ich interakcje nie kończą się najlepiej.
Celeste, to z kolei matka bliźniaków, której kochający mąż pracuje w branży finansów i dużo podróżuje. Są oni jednak zamożną rodziną, więc bohaterka wcale nie musi się specjalnie wysilać, ale jej życie skrywa mroczną tajemnicę.
Jest jeszcze Jane i jej synek Ziggy, którzy często zmieniają miejsce pobytu. Dopiero co wprowadzili się do miasteczka. Nowa szkoła, rodzice i dzieci, a Jane ma tylko 25 lat. To w związku z jej synem ma miejsce zdarzenie, którego bezpośrednie i pośrednie konsekwencje śledzimy na kartach książki. Do tego dochodzi cała plejada bohaterów drugoplanowych, a także osób od których podczas urywków z zeznań dowiadujemy się co miało doprowadzić do śmierci pewnej osoby.
Podsumowanie
Wielkie kłamstewka to pierwsza książka jaką czytałem, która potrafi trzymać czytelnika w napięciu w lekkim, nierzadko zabawnym tonie. Potrafi pozostawić na naszej twarzy uśmiech, a przecież doszło do zbrodni! Kolorowe, z życia wzięte postaci, płynne zmiany klimatu historii oraz opisy pięknych krajobrazów australijskiego miasteczka każdego pozostawią na dłużej z twórczością pani Moriarty. Nawet najbardziej męskich facetów.
Ocena: 8/10