Niedawno miałem okazję po raz pierwszy obejrzeć koreański serial. Do tej pory widziałem co najwyżej japońskie animacje, więc w temacie azjatyckiego kina i telewizji jestem żółtodziobem. Zapewne nigdy nie trafiłbym na koreańską produkcję, gdyby nie fakt, że Netflix jest globalną marką i czyni inwestycje także na Dalekim Wschodzie. W ten oto sposób obejrzałem Kingdom.
Kingdom w sześciu odcinkach pierwszego sezonu opowiada historię spisku, który ma doprowadzić do zmiany władzy w królestwie, a to wszystko dzięki tajemniczej chorobie zmieniającej ludzi w żywe trupy. Szykujcie się na średniowiecznych zombie w koreańskim wydaniu.
Od razu was uprzedzam, że tempo akcji prezentowanej przeze mnie produkcji jest bardzo powolne. Praktycznie na każdym odcinku przysypiałem, choć bardzo starałem się obejrzeć je za jednym zamachem. Jeśli spodziewaliście się epickich walk i ucieczek przed rozszalałym stadem nieumarłych, które oferował zwiastun, to srogo się zawiedziecie. Jest tu więcej gadania niż działania, a gdy już co do czego przychodzi to brakuje kreatywności.
Powyższe powinno zostać wam zrekompensowane przez charakteryzację, kostiumy i scenografię. Twórcy postarali się by jak najwierniej odwzorować historyczne realia czasów, w których osadzona została fabuła serialu. Stroje arystokracji są ucztą dla oka, a bardzo pozytywnie zaskakują też same zombie. Mają w sobie coś, co odróżnia je od tak wielu wizerunków tych potworów znanych nam z popkultury, w szczególności wyróżniając się jednak swoją szybkością i zaciętością.
Pozytywne odczucia
Najlepiej w moich oczach wypadły odcinki pierwszy i ostatni. Wprowadzenie zrobiło mi ogromnego smaka na historię walki z zombie ze spiskiem na życie króla w tle. Z kolei zakończenie okazało się być bardzo spójne i dynamiczne, i obiecało naprawdę ciekawe rzeczy w niedalekiej przyszłości. Niestety to co zaoferowano nam w środku, po pewnym czasie stawało się przewidywalne i nużące.
Ciężko mi wypowiadać się na temat aktorstwa, gdyż Kingdom to pierwsza koreańska produkcja jaką oglądałem. Azjatyckie kino i telewizja charakteryzują się zupełnie innymi środkami ekspresji niż produkcje amerykański i europejskie. Z tymi mam o wiele częściej do czynienia. Spodobało mi się dwóch aktorów. Jeden wcielił się w główną rolę Księcia korony (Ji-hoon Joo), a drugi w jednego z arystokratów (Seok-ho Jeon).
Dobre wrażenie zrobiły na mnie także zdjęcia i muzyka. Malownicze koreańskie krajobrazy sprawią, że zechcecie się tam wybrać. Towarzysząca im muzyka, raz liryczna i spokojna, innym razem dynamiczna, a momentami nawet przerażająca, stanowi harmonijną całość.
Podsumowanie
Zakończenie pierwszego sezonu serialu dało mi nadzieję na poprawę, bo seansie mam mieszane odczucia. Polecam wam jednak przekonać się na własnej skórze jak nudna, a może jak ekscytująca i w wielu aspektach odkrywcza jest to produkcja.
Ocena: 6,5/10