
Czasami największym wyzwaniem z jakim przychodzi nam zmierzyć się w życiu jest konfrontacja z przeszłością własną oraz swojej rodziny. W takim położeniu znalazł się Ren Tao, który w końcu postanowił stanąć oko w oko ze swoim największym koszmarem, czyli bezwzględnym ojcem. Na pomoc przybyli mu jego nowi przyjaciele, Yoh Asakura i spółka. Za sprawą mangi Król Szamanów #9 dowiadujemy się jak ta historia się zakończy. Wrócimy również do kluczowych zmagań w turnieju szamanów.
Ostatnio mieliśmy okazję zobaczyć jaką mocą dysponują zombiaki Ena Tao. Nasi bohaterowie przekonali się, że ich pobyt w Chinach nie będzie tak łatwy i przyjemny jak mogli się tego spodziewać. Tym razem przekonujemy się jak potężnym szamanem jest sam ojciec Rena. Próbka jego możliwości robi ogromne wrażenie, a o tym jak Yoh, Ren, Horohoro i Ryu sobie z nią poradzą przekonujemy się za sprawą Król Szamanów #9.
To jednak nie wszystko. Najnowszy tom mangi nie tylko daje nam finał powyższego wątku. Po krótkiej przerwie powracamy bowiem do zmagań o tytuł Króla Szamanów. To wiąże się z obecnością wielu nowych postaci, z których większość będzie wrogami naszej paczki przyjaciół. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj tajemniczy Hao, otaczający się grupą oryginalnych szamanów. Cały czas zastanawiamy się również, czy wkrótce bohaterowie nie będą musieli ponownie ze sobą walczyć.

Co czeka nas tym razem?
Biorąc pod uwagę widoczne w mandze inspiracje amerykańską sztuką, czy kulturą nie powinien nikogo dziwić fakt, że akcja mangi przenosi się właśnie do USA. Oczywiście, jest to zaskakujący zwrot akcji. Tym bardziej, że jak słusznie zauważa jeden z bohaterów, to miał być japoński turniej szamanów. Tak naprawdę nie mamy pojęcia w jakim kierunku Hiroyuki Takei posunie fabułę swojego utworu. Z jednej strony jesteśmy przekonani o tym, że czekają nas niesamowite walki. Z drugiej, zakończenie Król Szamanów #9 sugeruje, że nie zabraknie też wysiłku intelektualnego Yoh i jego kumpli/rywali.
Wrażenie na czytelniku powinien zrobić fakt jak do tej pory potoczył się wątek Rena. Z początku bezwzględny gnojek, którego nie sposób było lubić, teraz jeden z naszych absolutnych ulubieńców. Gołym okiem widzimy podobieństwo chociażby do Vegety z Dragon Balla. W przypadku bohatera Króla Szamanów dochodzi jednak ten ciekawy kontrast pomiędzy charakterem i uporem Rena, a jego wiekiem i wyglądem. W ogóle nie przeszkadza nam jego niski wzrost czy dziecięce upodobania kulinarne, które stanowią swego rodzaju komediowy przerywnik.

Jest na co popatrzeć
Pod względem wizualnym autor musiał bardzo się napracować. Najpierw bohaterowie przebywają w Chinach, potem wracają do Japonii, a na koniec wybierają się do USA. Na kartach mangi widzimy zatem inspiracje tymi trzema kulturami. Ta różnorodność jaką oferuje Król Szamanów #9 przyciąga naszą uwagę. A nie zapominajmy, że w tym tomie pokrótce zostaje nam przedstawiona cała plejada nowych postaci. Tutaj największe wrażenie robią w szczególności dwie strony w całości wypełnione miniaturkami bohaterów, zarówno nam znanych jak i zupełnie nowych.
Najciekawiej według mnie przedstawia się jednak postać Ena Tao. Myślę, że Hiroyuki Takei zaskoczył niejednego czytelnika, odkrywając tajemnice tego potężnego szamana. Zarówno jeśli chodzi o jego charakter i życiowe motywacje jak i sam wizerunek oraz moc. Można by wręcz powiedzieć, że w jego przypadku mamy takie trzy w jednym. Nie będę jednak zdradzał więcej, gdyż powinniście przekonać się o tym sami.

Podsumowanie
Król Szamanów #9 to kolejna dawka solidnej akcji i humoru od wydawnictwa Studio JG. Oprócz typowej dla gatunku efektownej nawalanki, mamy tu także wątek o akceptacji samego siebie, o dążeniu własną drogą wbrew przeciwnościom losu. Jak zwykle nie brakuje również oryginalnych postaci oraz ich niezwykłych mocy zaprezentowanych w zapadający czytelnikowi w pamięć sposób. Finał historii rodziny Rena może nie jest bardzo zaskakujący, ale już zwrot akcji z zakończenia tego tomu i początek kolejnej części tej przygody robi nam smaka na więcej.
Ocena: 7/10