Gdy wydawało się, że Goku ma już swojego najsilniejszego rywala za sobą, dowiedzieliśmy się, że straszliwy Szatan pozostawił po sobie potomka! Poza tym Goku poznał Wszechmogącego i rozpoczął u niego treningi, choć to nie wszystkie niespodzianki jakie ostatnio miał dla nas Akira Toriyama. Teraz kontynuujemy podróż przez jego najwspanialszą mangę w trzecim tomie Dragon Ball Full Color: Saga o Szatanie Piccolo. Czas na trochę solidnej walki!
W tym tomie czekają nas spore zmiany. Od czasu gdy ostatni raz widzieliśmy naszych bohaterów mijają bowiem trzy lata! Ma to jednak miejsce po krótkim wstępie, gdy Wszechmogący odnawia Shenlonga, a następnie ten przywraca do życia wszystkie osoby, które zmarły w wyniku terroru Szatana Piccolo. Wszyscy nasi ulubieni wojownicy jak jeden mąż postanawiają podnieść swoje umiejętności i udają się na trening. Każdy we własnym zakresie. Spotykamy ich dopiero na kolejnym turnieju sztuk walki.
To właśnie na tym turnieju, w którym udział bierze również syn wspomnianego złoczyńcy skupia się trzeci tom Dragon Ball Full Color: Saga o Szatanie Piccolo. Wróćmy jednak do zmian, o których napomknąłem w poprzednim akapicie. Największą z nich jest wizerunek naszego głównego bohatera. W końcu minęło sporo czasu, więc fakt, że dojrzał (przynajmniej fizycznie) i znacznie urósł ma sens. Zresztą, zaskoczeni jesteśmy nie tylko my, czytelnicy, ale także reszta ferajny, która po długiej przerwie spotyka Goku i nie poznaje go w pierwszej chwili.

Co ciekawe, jak dowiadujemy się z bardzo fajnych dodatków, znajdujących się na końcu tomiku, decyzja o zmianie wyglądu Goku początkowo została negatywnie odebrana przez redaktorów mangi. Jak wyjaśnia nam sam jej autor, w tamtych czasach takie zmiany po prostu się nie zdarzały. To o tyle interesujące, że dziś większość tytułów z gatunku shōnen posługuje się takim rozwiązaniem. Co jednak chyba najważniejsze, nasz sympatyczny bohater wygląda bardzo dobrze i to jego „nowe wcielenie” zdecydowanie mi pasuje.
Jeśli chodzi o przebieg trzeciego tomu Dragon Ball Full Color: Saga o Szatanie Piccolo, to ma on miejsce zgodnie ze znanym nam już z serii schematem. Uczestnicy przechodzą najpierw przez eliminacje. Mamy kilka niespodzianek, pojawiają się tajemnicze postaci, aż w końcu przechodzimy do turnieju finałowego. Jednym ze znaków upływającego w mandze czasu jest fakt, że Żółwi Pustelnik nie bierze już w nim udziału jako swoje alter-ego. Bohaterowie przerastają już jego możliwości, o czym wkrótce mamy okazję się przekonać.
Tradycyjnie nie brakuje humoru. Uwielbiam te żarty Toriyamy. Wiem, że czasem są banalne i dziecinne, ale mam wrażenie, że na co dzień często brakuje nam takiej dziecinnej radości jaką zaraża nas autor swoją mangą. No i pamięta wątki, o których mogliśmy zapomnieć. Jeden z nich wiąże się z udziałem w turnieju tajemniczej dziewczyny, a jego finał jest komiczny i jakże pasujący do wspomnianego poczucia humoru japońskiego artysty.

Wraz z dojrzewaniem naszych bohaterów, a przede wszystkim Goku, poważniejsze i bardziej rozbudowane stają się walki. Czuć w nich więcej agresji i przemyślanej strategii. Gołym okiem widzimy jak długą drogę przeszedł nasz główny bohater, Kuririn, Yamcha i Tenshinhan. Mamy więcej nowych mocy i akrobacji. Akcja jest jeszcze bardziej dynamiczna i nieprzewidywalna. Dragon Ball cały czas potrafi nas pozytywnie zaskoczyć.
Tym razem finał tomiku Dragon Ball Full Color: Saga o Szatanie Piccolo nie należy do najbardziej oryginalnych. Dochodzimy do etapu półfinałów. Wiemy już mniej więcej na co stać poszczególnych bohaterów, ale na najbardziej interesujące starcia będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Sam tom trzyma jednak wysoki poziom całej mangi, która do tego momentu w żadnym aspekcie jeszcze mnie nie zawiodła.
Ocena: 7,5/10
