Dragon Ball Full Color Saga o Saiyanach tom 2 – recenzja mangi

Kolejny tom cudownej z perspektywy każdego fana dzieła Akiry Toriyamy serii, to kolejne wielkie zagrożenie dla Ziemi. Na to starcie czekaliśmy chyba jednak wyjątkowo mocno. Im dłużej czytamy mangę, tym bardziej czuć powagę tego niebezpieczeństwa. Historia dojrzewa wraz z nami, a my łapiemy się na tym, że nie spodziewaliśmy się jak bardzo może ona nas wciągnąć. Nawet po tylu latach od premiery. Opowiedzmy sobie zatem o drugim tomie Dragon Ball Full Color Saga o Saiyanach.

Saiyanie już tu są. I to o wiele wcześniej niż wszyscy się tego spodziewali. Na szczęście trening Goku dobiegł już końca. Tylko, czy zdoła dotrzeć na Ziemię na czas? Jest to jedno z pytań, które zadajemy sobie w trakcie lektury najnowszego tomu Dragon Ball Full Color. To przyspieszenie uzasadnia również fakt, że większości treningu naszych bohaterów nie zobaczyliśmy na kartach mangi.

Spodziewamy się, że będzie to naprawdę ciężka walka. Żaden z czytelników nie mógł jednak przewidzieć z jak niszczycielską i brutalną siłą tym razem będą mieli do czynienia obrońcy planety. Nie myliłem się, mówiąc o tym, że manga dojrzewa. Herosi padają jeden po drugim, co w szczególności dla najmłodszych może być naprawdę przerażającym obrazem. Przechodząc przez kolejne rozdziały, przyglądając się tej bezsensownej z punktu widzenia Piccolo, Gohana, Kuririna i reszty paczki walce. Różnica jest bowiem zbyt wielka.

Lekturze towarzyszy ogromne napięcie. Czy Goku zdąży? Czy kolejni bohaterowie zginą? Stawka jest naprawdę wysoka. Dodatkowo autor przypomina nam, że nie można wskrzesić drugi raz danej osoby. Tak działają Smocze Kule. Co jednak ważniejsze, śmierć Szatana Serduszko, będzie oznaczać śmierć Boga, a tym samym koniec wspomnianych Smoczych Kul. Toriyama tworzy w ten sposób niezwykłą atmosferę napięcia. Z tym nie mieliśmy jeszcze do czynienia na kartach mangi. Jest to coś nowego i świetnie napisanego.

Niezwykła jest przemiana jaką przeszedł Piccolo. Choć wciąż to ukrywa, to on sam czuje, że nie jest już tym wcieleniem zła, którym nazywano go do tej pory. Duża w tym zasługa Gohana, a sama scena śmierci bohatera jest niezwykle wzruszająca. Zresztą, łzy nachodzą do oczu również gdy giną inni, a my oczekujemy przybycia Goku. Naprawdę wczuwamy się w historię, chyba jak nigdy do tej pory.

Nie możemy nawet specjalnie nacieszyć naszych oczu postępami bohaterów. Dopiero powrót Goku i jego imponujący progres pozwala nam na chwilę odetchnąć. Ten poziom, zarówno Saiyan jak i głównego bohatera został odpowiednio odwzorowany za pomocą ilustracji. Walki są jeszcze bardziej dynamiczne i złożone niż do tej pory. Toriyama świetnie podkreśla jak bardzo Son Goku zmężniał, spoważniał i chyba pierwszy raz widzimy na jego obliczu prawdziwą furię.

Jak to zazwyczaj bywa, tak i w przypadku trzeciego tomu Dragon Ball Full Color Saga o Saiyanach, kończymy lekturę w najmniej odpowiednim momencie. Walka ma właśnie wejść na jeszcze wyższy poziom. Naprzeciw Goku staje tajemniczy i potężny, a przede wszystkim bezwzględny Vegeta. Spodziewamy się naprawdę zażartego pojedynku, ale na ten będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Póki co możemy nacieszyć się najnowszymi rozdziałami oraz dodatkami w postaci odpowiedzi autora na pytania fanów, a także streszczenia dotychczasowej fabuły. Oczywiście w kolorze!

Ocena: 8/10

Leave a Reply