Czas krwawego księżyca – recenzja filmu

Jak wiele człowiek jest skłonny zrobić dla pieniędzy? Ten temat bardzo często poruszany był na przestrzeni w filmach. Świetnie przedstawił to w Wilku z Wall Street Martin Scorsese. Teraz, jeden z największych żyjących reżyserów powraca do tej materii, łącząc ją z innym, bardzo istotnym w amerykańskiej kulturze przedmiotem rozważań jakim jest wyzysk rdzennej ludności Stanów Zjednoczonych. Przekonujemy się o tym w filmie Czas krwawego księżyca.

Jako, że Scorsese to jeden z moich ulubionych reżyserów i ma już na karku 81 lat, z wielką ekscytacją wyczekuję kolejnych jego projektów. Na Czas krwawego księżyca czekałem wyjątkowo mocno, gdyż na ekranie mamy okazję zobaczyć dwójkę najwspanialszych aktorów swoich pokoleń Roberta De Niro i Leonardo DiCaprio. Dla panów jest to pierwsze ekranowe spotkanie od 1993 r. i filmu Chłopięcy świat.

Scorsese zbiera wspaniałą obsadę, dostaje wolną rękę i posiłkując się lekturą książki Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBI otwiera przed widzem mroczny rozdział historii Stanów Zjednoczonych. Po raz kolejny reżyser opowiada nam o ludzkiej chciwości, która nie zna granic. To opowieść o wilkach w owczych skórach, w trakcie której, aż do samego końca zadajemy sobie dwa pytania: jak można być tak zaślepionym przez pieniądze? oraz czy sprawiedliwości w końcu stanie się zadość?.

Reżyser daje nam czas byśmy w trakcie seansu zadawali różne pytania, łącznie z powyższymi dwoma. Wiem, że są tacy widzowie, których prawie trzy i pół godzinny film może odstręczyć. W przypadku tej fabuły taka długość ma jednak sens. Dzięki niej jesteśmy w stanie w pełnie zrozumieć mechanizm działania Amerykanów na czele z dwulicowym Williamem Halem. Wżeniają się oni bowiem w rodziny Osagów, a następnie doprowadzają niczego nieświadome kobiety do powolnej śmierci, by później przejąć ich majątki.

Podtruwanie, doprowadzanie do samobójstwa, wykorzystywanie słabego zdrowia Osagów. To niektóre z metod jakimi biali posługują się by przyspieszyć zgon Indian. Są one tym bardziej złowieszcze, gdy przyglądamy się jak mężowie „opiekują się” swoimi indiańskimi żonami, czasem – tak jak w przypadku głównego bohatera Ernesta – sprawiając wrażenie naprawdę świetnych facetów, choć z całą pewnością nie ideałów.

Czas krwawego księżyca to przede wszystkim trzy fantastyczne role. Robert De Niro jako uosobienie ludzkiej dwulicowości i chciwości, wspomniany już przeze mnie William Hale. Fantastycznie spisał się De Niro jako z jednej strony wielki przyjaciel Osagów, człowiek o złotym sercu, dobrotliwy wuj, a z drugiej strony złowieszczy biały, który zrobi wszystko, ale to absolutnie wszystko by przejąć ich majątki. Od pierwszego spotkania tego bohatera wiemy, że to jego będziemy nienawidzić przez pozostałe trzy godziny.

Dalej mamy Leonardo DiCaprio w roli Ernesta Burkharta. Moje zdanie na jego temat zmieniało się wraz z rozwojem fabuły filmu. Z jednej strony to weteran, który właśnie wrócił z wojny co imponuje. Z drugiej, był tam kucharzem, a na dodatek pękły mu jelita co jest powodem jego powrotu. Widzimy i wprost słyszymy, że to taki prostaczek. Zależy mu na pieniądzach, lubi panienki, szczególnie te przy kości, a w szczególności po prostu dobrze się bawić. Nie mamy jednak 100% pewności, czy w pełni podda się manipulacjom wuja, czy stanie u jego boku przy przekręcie. Zastanawiamy się czy ten facet wyhoduje sobie w końcu sumienie, gdyż sprawia wrażenie szczerze kochającego swoją indiańską żonę oraz dzieci. Wbrew pozorom, to naprawdę złożona postać i świetnie to uchwycił DiCaprio.

Jest wreszcie Lily Gladstone, wcielająca się w żonę Erensta, przedstawicielkę Osagów, Molly. Być może to właśnie jej przypadła w filmie najtrudniejsza rola, gdyż niejako stanowi reprezentantkę rdzennej ludności. To właśnie ona i jej rodzina są celem Hale’a, który uparcie, mimo tego, że przejęcie majątków jej oraz jej rodziny potrwa lata, dąży do jego realizacji. Mamy tu oczywiście innych Osagów w mniejszych czy większych rolach, ale to Molly w pewnym sensie, wraz z kolejnymi upływającymi minutami staje się dal widza niczym rodzina, którą chcemy chronić. Aktorkę widzimy tutaj często w bardzo emocjonalnych scenach, które na stałe odciskają się w naszych umysłach i sercach.

Gdzieś między tą całą dwulicowości i wyzyskiem Scorsese znajduje czas byśmy mogli podziwiać naturę, tradycje i kulturę Osagów. Z niezwykłym pietyzmem reżyser podchodzi do tych scen. Ogromne wrażenie robi chociażby scena zaślubin dwójki głównych bohaterów oraz scena pogrzebu matki Molly. Scorsese zawsze zdaje się wiedzieć co dokładnie chce w danym momencie wyciągnąć na wierzch z postaci, czy to gdy spoglądamy im prosto w oczy, czy wtedy gdy widzimy poszczególne wydarzenia z ich perspektywy.

Bardzo mocne jest również zakończenie, które mocno utkwiło mi w pamięci. Nie wiem na ile była to inwencja twórcza Scorsese, a na ile adaptacja książki. Czas krwawego księżyca w finale zabiera nas bowiem na deski teatru. Tam przysłuchujemy się słuchowisku, w trakcie którego opowiadana jest owa historia Osagów, a my trafiamy na moment, gdy poznajemy dalsze losy bohaterów. Przekonujemy się kto przeżył, kto umarł, a kto trafił do więzienia. Ostatnie słowa należą jednak do samego reżysera, który wciela się w jednego z aktorów. Opowiadając nam gdzie i z kim pochowano Molly wygłasza bardzo mocne ostatnie słowa filmu, które niejako wprost obrazują nam co chciał tą opowieścią nam przekazać – „O zabójstwach nie wspomniano”.

Czas krwawego księżyca to niezwykły film. Poruszający, zachwycający zarówno głęboką opowieścią, grą aktorską jak i często zapierającymi dech w piersiach obrazami. To tytuł w pewnym sensie przerażający, gdyż pokazuje na jakie zło nas stać. Tym bardziej, że za wszystkim stoi ktoś o uznanej pozycji w społeczeństwie, kto obył się bez całego tego dobrobytu. Scorsese pokazuje nam jak zwycięża chciwość i każe zastanowić się czy w dzisiejszych czasach jest inaczej. Każdy znajdzie tutaj własną odpowiedź na wymienione przeze mnie dwa istotne pytania, ale nie będą to niestety odpowiedzi w pełni satysfakcjonujące.

Ocena: 8/10

Zdjęcia: Apple TV Plus

Leave a Reply