Gwiezdne wrota – recenzja filmu

W 2024 r. postanowiłem nadrobić nieco zaległości z gatunku science-fiction. Regularnie pojawiają się nowe filmy i seriale, a je nie obejrzałem jeszcze kilku prawdziwych klasyków. Na pierwszy ogień wziąłem początek jednej z kilku bardzo dobrych franczyz. Film, o którym mowa to Gwiezdne wrota.

Prosta, przygodowa historia w klimatach sci-fi zadebiutowała w 1994 r. Za sterami tego widowiska stanął Roland Emmerich, reżyser takich filmów jak Uniwersalny żołnierz, Dzień niepodległości, czy Godzilla. W obsadzie znalazły się z kolei dwa bardzo znane nazwiska w rolach głównych, czyli Kurt Russell i James Spader.

W 1928 r. na wykopaliskach archeologicznych zostaje odnaleziony tajemniczy pierścień. Następnie przechodzimy już do czasów współczesnych (lata 90.). Nie będzie to dla was ogromna nowość, gdy powiem, że badania nad owym pierścieniem prowadzą naukowcy oraz wojsko. Nie potrafią jednak odczytać, znajdujących się na nim znaków. W tym miejscu pojawia się doktor Daniel Jackson (James Spader), mający lekkiego fioła na punkcie starożytnego Egiptu.

Bohater odczyta hieroglify, pierścień okaże się wrotami, prowadzącymi do drugiego końca galaktyki. Dodatkowo, okaże się, że fani teorii spiskowych mieli rację, gdyż ludzka cywilizacja – chociażby piramidy oraz inne rozwiązania ze starożytnego Egiptu – rozwinęła się dzięki wsparciu obcych. Jednak jak to z obcymi bywa, jedni są dobrzy, a inni źli. Drużyna zwiadowcza, która udaje się na drugą stronę zostaje zmuszona do rozprawienia się z twórcą urządzenia, oczywiście przy pomocy tych dobrych z innej planety.

Tak pokrótce przedstawia się fabuła filmu. Jak zatem widzicie, Gwiezdne wrota w 2024 r. nie jawią się jako najbardziej oryginalny tytuł sci-fi. Biorąc jednak pod uwagę kiedy film został wyprodukowany oraz fakt, że mimo prostoty przetrwał próbę czasu, to jak najbardziej warto go obejrzeć. Efekty specjalne, zarówno komputerowe jak i te praktyczne, prezentują się bardzo fajnie. Wątek egipskiej kultury został świetnie wpleciony w całą historię.

Można tutaj jedynie żałować, że zabrakło czasu by odpowiednio rozwinąć wątki głównych bohaterów. Ich wątki zostały zarysowane przez twórców scenariusza, ale dość pobieżnie. Jeśli chodzi o wspomnianego doktora Jacksona nie jest jeszcze tak źle. Jego fascynacja egipską kulturą ostatecznie prowadzi go do spełnienia marzenia, na które nikt nie mógłby sobie pozwolić. Co więcej, odnajduje to co najważniejsze w życiu czyli miłość.

Gorzej wypada wątek pułkownika O’Neila (w tej roli Kurt Russell), choć sam pomysł bardzo mi się spodobał. Przy pierwszym spotkaniu dowiadujemy się bowiem, że syn żołnierza przypadkiem postrzelił się z jego broni, co wciąż ciąży na sumieniu O’Neila. Ten wątek powraca później, gdy zespół zwiadowczy przechodzi przez wrota, a obca cywilizacja pełna jest młodych ludzi, który zostają zmuszeni do walki na śmierć i życie. Jak już jednak wspomniałem, temu elementowi historii nie poświęcono zbyt wiele czasu.

Gwiezdne wrota, to sympatyczny, pełnej przygody, akcji i porządnie zrealizowany film spod znaku sci-fi. Historia jest jednak prosta i w pewnym momencie dość przewidywalna. Sama formuła i pomysł są jednak na tyle ciekawe, że z pewnością sprawdzę jak w stosunku do filmu prezentuje się serial z okresu 1997-2007. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że z filmem spędzicie przyjemne popołudnie, choć nie jest to tytuł dla wymagających widzów.

Ocena: 6,5/10

Leave a Reply