Fullmetal Alchemist Deluxe tom 4 – recenzja mangi

Kontynuując podróż przez świat alchemii wraz z nowym wydaniem mangi autorstwa Hiromu Arakawy Fullmetal Alchemist Deluxe dochodzimy do jednej z najważniejszych części tej historii. W końcu mamy okazję poznać historię z przeszłości braci Elric, która pchnęła ich na drogę w poszukiwaniu kamienia filozoficznego.

Nim jednak dochodzimy do jednego z najważniejszych wątków w całej mandze, czekają nas narodziny! Ostatnim razem nasi bohaterowie, przebywający w Rush Valley znaleźli się w rodzinnym domu nieco zgryźliwego choć utalentowanego starszego mechanika. Niefortunny zbieg okoliczności, czyli zerwany most, bardzo zła pogoda oraz odejście wód pani Riddle, sprawił, że Al, Ed i Winry musieli stanąć w obliczu przyjęcia na ten świat małego człowieka.

Za sprawą tego wątku kolejny raz przekonujemy się jak doskonale autorka potrafi balansować między humorem, a dramatem. Porody to w końcu poważna sprawa. Trzeba jednak przyznać, że wspaniałe są w szczególności te nieco wyolbrzymione reakcje przerażonych w związku z porodem braci Elric.

Dostrzegamy w tym rozdziale jak autorka przemyca różne mniejsze elementy historii, które później rozwija. Tutaj dowiadujemy się, że rodzice Winry byli lekarzami, stąd posiada ona jakąś wiedzę o przyjmowaniu na świat dzieci. Później ten wątek zostaje rozwinięty, gdy wychodzi na jaw to jaki los spotkał jej rodziców. Dodatkowo poruszony zostaje też temat jej babci Pinako, którą w przeszłości znał wspomniany mechanik pan Riddle. Fantastycznie takie małe elementy łączą się tutaj w całość.

Dalej wchodzimy już na drogę do poznania losów braci Elric. Jak dokładnie stracili swoje ciała i co do tego doprowadziło. Dowiadujemy się o tym co wspólnego miał z tym ich ojciec, który do tej pory nie był jeszcze wspominany. Mamy szansę poznać ich mistrza, zobaczyć jak dorastają, ale przede wszystkim jak zaślepieni tym co zostało napisane w książkach o alchemii popełniają największy błąd w swoim życiu, a właściwie to grzech bo tak zostaje określona transmutacja człowieka.

Niezwykły jest dramatyzm historii braci Elric. Choć są to wciąż dzieci to ich los wydaje nam się być naprawdę wiarygodny. Jesteśmy skłonni uwierzyć, że będąc w podobnej sytuacji i mając podobne możliwości każdy na ich miejscu oraz w ich wieku przynajmniej pomyślałby o sposobie ożywienia ukochanej matki. Naprawdę ciężko oderwać się od tych rozdziałów chociaż zdajemy sobie sprawę, że zmierzamy w kierunku nieuniknionej katastrofy.

Tempo akcji nieco zwalnia w czwartym tomie Fullmetal Alchemist Deluxe. Jest to jednak zrozumiałe, gdyż w końcu musieliśmy poznać tę część historii głównych bohaterów. Z nowych postaci pojawia się w zasadzie tylko bardzo charakterna gospodyni domowa i jej dość przerażający mąż, którzy przez jakiś czas doglądają Elriców. Dość niespodziewanie, żeby nie powiedzieć wręcz przypadkowo, dowiadujemy się także, że ich ojciec żyje chociaż nie kontaktował się z nimi, a nawet nie był na pogrzebie swojej żony.

Dużo przydatnych i ważnych dla rozwoju fabuły informacji otrzymujemy w tym tomie. Hiromu Arakawa w swoim stylu pozwala sobie jednak na sporo humoru. Zawsze znajdzie się przecież miejsce na jakiś żarcik o niskim wzroście Ala. Ogólnie, komediowe elementy mangi zawsze wydają się bardzo naturalne i trafiają do odbiorców w każdym wieku.

Jestem pod wrażeniem z jaką łatwości manga potrafi przejść od wspomnianego humoru i pogodnej atmosfery do naprawdę dramatycznych klimatów. Najlepiej obrazuje to najważniejszy moment tego tomu, czyli próba ożywienia matki przez braci. Na ich twarzach jawi nam się radość i ekscytacja, która po kilku chwilach przeradza się w katastrofę i przerażenie. Dodatkowo ta część historii wciąż pozostaje utrzymana w klimacie tajemnicy. Manga nie odkrywa przed nami jeszcze wszystkich sekretów dotyczących transmutacji, a o niektórych tylko się domyślamy.

Ta część czwartego tomu to też najbardziej zapadający w pamięć fragment pod względem wizualnym. Tajemnicza postać, przypominająca cień i równie tajemnicze wrota pojawiające się przed Alem na długo wbijają się do naszej świadomości. Ma się to wrażenie, że bohater niemal zbliża się do Boga, że jest on na wyciągnięcie ręki. To naprawdę niezwykły obraz. Fascynujący i przerażający zarazem.

Fullmetal Alchemist Deluxe jak zwykle otrzymujemy w pięknym wydaniu, wzbogaconym o dwie okładki oraz kolorowe strony. W zasadzie jedyną rzeczą do jakiej można by się przyczepić jest fakt, że na okładce widnieją ludzie pułkownika Mustanga, którzy praktycznie nie mają żadnej roli w tym tomie. Pojawiają się dopiero na sam koniec, gdy pułkownik pojawia się u głównych bohaterów i proponuje im przystąpienie do egzaminu na państwowego alchemika. Rozumiem jednak, że nie można ciągle umieszczać na okładce tych samych postaci.

Ten tom dał mi niezwykłą satysfakcję. Choć sama historia nie ruszyła znacznie do przodu i w kwestii kamienia filozoficznego wciąż pozostajemy w ślepym zaułku, to poznaliśmy losy i motywacje braci Elric. Nie sposób po tym tomie nie poczuć z nimi jeszcze bliższej i silniejszej więzi. Tym co wyróżnia Fullmetal Alchemist na tle wielu innych opowieści z gatunku fantasy jest fakt, że niemal z życia wzięty element dramatyczny historii wysuwa się na pierwszy plan i jest bardzo wiarygodny. Otoczka fantasy robi na nas ogromne wrażenie, ale to nie ona skłania nas do sięgania po kolejne tomy, lecz chęć przekonania się czy główni bohaterowie osiągną swój cel. Ja wciąż jestem tego ciekaw, a wy?

Ocena: 8/10

Leave a Reply