Saint-Elme tom 4 – recenzja komiksu

Wracamy do mrocznego, pełnego tajemnic miasteczka Saint-Elme. Gdy wydaje się, że nic dziwniejszego nie ma prawa się wydarzyć, twórcy komiksu zrzucają na nas kolejne niespodzianki. Atmosfera robi się coraz gęstsza. Kolejne fakty wychodzą na jaw, a my zdajemy się być coraz bliżej prawdy na temat tego miejscu, ale czy na pewno? Przekonajmy się.

Naprawdę ciężko uwierzyć jak rozwinęła się historia, która zaczęła się od zwykłego śledztwa w związku z zaginięciem człowieka. W międzyczasie przyglądaliśmy się spiskom, porwaniom, mafijnej działalności. Poznaliśmy narwanego obłąkańca, ludzi którzy widzą więcej niż mogłoby się wydawać, a z nieba spadały żaby. Widzieliśmy płonącego człowieka, a ludzi umarło tutaj co nie miara. To już czwarty tom Saint-Elme, a Serge Lehman i Frederik Peeters wciąż mają dla nas sporo w zanadrzu.

Kolejny rozdział tej pokręconej, klimatycznej historii przedstawia nam wracającego do zdrowia Francka Sangare. To jednak nie koniec jego śledztwa, choć jego stan zdrowia wskazuje nam na coś innego. Detektyw jedną nogą wszedł już w to szambo, więc postanawia, że wejdzie w nie także drugą. Pomaga mu jego tajemniczy, bardzo inteligentny i przenikliwy brat Philippe.

Oprócz tego obserwujemy konsekwencje śmierci Rolanda Saxa, po którym ktoś musi przejąć władzę. Uroczystości pogrzebowe przebiegają z wielką pompą, zjawia się nawet pani burmistrz na haju, ale najważniejsze rzeczy mają miejsce za kulisami. Na następczynię Rolanda zostaje namaszczona jego córka Tania, ale mamy wrażenie, że jej dziadek nie jest z nią w pełni szczery i ukrywa przed wszystkimi coś bardzo ważnego.

Pojawia się również tajemnicza dziewczynka z pierwszego tomu, od której zaczęła się cała historia. Pamiętacie masakrę i tajemniczy znak namalowany krwią na oknie? Dowiadujemy się nieco więcej na ten temat, a właściwie to twórcy Saint-Elme podsuwają nam pewne wskazówki co do tego o co tu tak naprawdę chodzi. Czy swój udział mają tutaj jakieś nadprzyrodzone moce, czy może to wszystko da się jakoś racjonalnie wytłumaczyć? Nie możemy jeszcze niczego potwierdzić, ale śmiało możemy wysnuwać różne teorie.

Niezwykły klimat komiksu i pewna nuta absurdalności, która unosi się tutaj w powietrzu potwierdza się choćby przez fakt, że pewne wyobcowanie Paco, który spędza coraz więcej czasu z Romane wynika z tego, że uważa on że jest wilkołakiem! Tego się nie spodziewałem i myślę, że wy też nie. Atmosfera jest jednak taka, że w sumie może to być prawdą chociaż póki co nie możemy tej teorii potwierdzić w 100 %.

Wizualnie Saint-Elme to jak zawsze prawdziwa perełka. Barwy odpowiednio dopasowują się do nastroju, często podkreślając charakter postaci. Scena gdy Tania, podpisująca projekt który ma odmienić miasto oświetlona czerwonym światłem przywodzi nam na myśl, że jesteśmy świadkami czegoś bardzo złego. Cudowny jest fragment, w którym w szaloną bójkę wdaje się Derwisz. Niby przyzwyczaił nas do tego, że w każdej chwili potrafi stracić kontrolę, ale akcje z jego udziałem zawsze robią wrażenie i zapadają w pamięć tak jak jego kopnięcie w locie, które mamy okazję zobaczyć w czwartym tomie komiksu.

Jednym z tych elementów, który przykuwa nas do komiksu jest ukryta motywacja bohaterów. Każdy zdaje się tu ukrywać o co tak naprawdę mu chodzi, czego i dlaczego chce. Dlatego postaci są tu tak ciekawe i oryginalne. Dopełnieniem tego jest wspomniana wizualna strona historii oraz wybuchowy koniec czwartego tomu. Jedyną smutną wiadomością jest fakt, że zakończenie poznamy już w następnym tomie, a chciałoby się jeszcze więcej tego Saint-Elme.

Ocena: 7,5/10

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania komiksu chciałbym podziękować wydawnictwu NAGLE!

We własny egzemplarz komiksu możecie zaopatrzyć się pod poniższym linkiem: https://www.naglecomics.pl/saint-elme-tom-4/3-222-120

Leave a Reply