„Megalo Box” – Nowy boks, który wciągnie was na dobre

W świadomości wielu fanów popkultury boks kojarzy się przede wszystkim z niezapomnianym „Rockym”. Od 1976 r. minęło jednak sporo czasu i pojawiło się mnóstwo produkcji zahaczających o ten często brutalny sport. „Wściekły byk”, „Człowiek ringu”, „Fighter”, czy mnóstwo lepszych lub gorszych kontynuacji filmu z Sylvestrem Stallonem w roli głównej, to tylko niektóre z nich. Fani japońskich komiksów oraz animacji wskazaliby jeszcze na „Hajime no Ippo” – serię, która trwa nieprzerwanie od ponad 20 lat. Dziś na polu walki pojawił się nowy wojownik, a jego imię to Joe.

Najpierw cofnijmy się w czasie. W latach 1968-1973 w Japonii była wydawana seria, pt. „Ashita no Joe”. Tytułowy bohater, to młody chłopak który ucieka z sierocińca, błąkając się po ulicach Tokyo. W końcu w jego życiu pojawia się boks oraz wielki rywal Rikiishi. Stąd historia rusza z kopyta. 

Piszę o tym nie bez powodu. Wracamy do 2018 r. Z okazji 50. lecia mangi „Ashita no Joe” powstała animacja, która przywróciła ją do życia w zupełnie nowym wydaniu. I tu przechodzimy w końcu do „Megalo Box”.

Anime liczy sobie 13. odcinków i było transmitowane w japońskiej telewizji od kwietnia do końca czerwca. Głównym bohaterem jest młody mężczyzna, na którego wołają Junk Dog, który bierze udział w nielegalnych walkach. Walkach bokserskich, a właściwie „megalo-bokserskich”, jeśli można tak powiedzieć.

Seria została osadzona w przyszłości. Wielki, nowoczesny ośrodek miejski kontrastuje tu z pustymi i zapuszczonymi peryferiami, z których zostało wyssane życie. Bardzo popularną dyscypliną jest wspomniany wcześniej „megalo-boks”, który różni się od boksu tym, że walczący noszą na sobie metalowy sprzęt wzmacniający siłę ich ciosów.

Junk Dog współpracuje Nanbu, który ustawia jego walki na czym obaj zarabiają. Główny bohater wie jednak, że stać go na więcej, ale jego przywiązanie do menedżera sprawia, że nie chce on mu się całkowicie sprzeciwić. Przypadkowe spotkanie sprawia, że w końcu będzie on mógł się wykazać, choć aby tak się stało podjętych zostanie mnóstwo starań na różnych, nie tylko sportowym, polach.

Organizowany zostaje wielki turniej, Megalonia, a bohater startuje w nim z lewymi papierami pod pseudonimem Joe. Nie spoilerując wam całej fabuły powiem tylko, że oglądamy jego zmagania z różnymi przeciwnikami, a głównym celem Joe jest walka z mistrzem dyscypliny Yurim.

„Megalo Box”, jak już wspomniałem, to świetne zdjęcia. Zarówno pustynne i opustoszałe krajobrazy, rozpadające się budynki, ale także bokserskie areny i wysoko rozwinięte, futurystyczne miasto. Z tymi obrazami świetnie komponuje się muzyka. Usłyszycie tu dźwięki techno, muzyki klasycznej, ale także rocka, a przede wszystkim rapu choć wejdziecie też w stan funky. Autorzy potrafią rozgrzać widza do walki, ale także zagrać na melancholijnej nucie. Nie zabraknie też montażu treningowego.

Przejdźmy do bohaterów, bo nie samym Joe człowiek żyje. Jeśli już przy Joe jesteśmy, to jest on tzw. młodym gniewnym. Myślę, że kocha boks ponad wszystko, a niepotrzebna jest mu cała ta otoczka związana z Megalonią. Chce po prostu udowodnić na co go stać. Jego menadżer, pan Nanbu, to facet którego życiowa ścieżka nie najlepiej się ułożyła, popadł w złe towarzystwo, a teraz musi spłacać swoje długi. W pierwszej chwili wydaje się, że będzie on dbać tylko o własny tyłek, ale z czasem możemy nabrać o nim odmiennego zdania. Jest także zimny jak lód Yuri, główny cel Joe, jeden z bezdomnych dzieciaków, złodziejaszek Sachio, który potrafi sobie poradzić na ulicy, a także wiele pobocznych postaci, które wnoszą do serii swój unikalny koloryt.

Fani „Ashita no Joe”, już w niektórych z wymienionych przeze mnie bohaterów dostrzegą nawiązania do kultowej mangi. Takich smaczków jest tutaj sporo, a każdy powinien ich poszukać sam. Wróćmy jednak do „Megalo Box”. Dźwięki, obrazy oraz bohaterowie tworzą razem unikalny klimat, który w pierwszej chwili skojarzył mi się z „Cowboy Bebop”. Dodatkowo nie musimy oglądać tu nie wiadomo jakich efektów specjalnych, żeby czerpać przyjemność z opowiadanej historii.

Mogłoby się wam wydawać, że to historia rodem z Rocky’ego i w pewnym stopniu na pewno coś czerpie z tego klasyka kinematografii, ale po drodze zobaczycie tyle niespodziewanych zwrotów akcji, że wasze twarze nie będą w stanie odkleić się od ekranu. Gdy już wydaje wam się, że wszystko zmierza w konkretnym kierunku, twórcy potrafią ostro namieszać i trzymać widza na skraju fotela. Sam finał może niektórym osobom nie przypaść do gustu, ale fajnie spina fabułę i nie daje odpowiedzi na pytanie o przyszłość produkcji.

Naprawdę dawno nie widziałem tak dopracowanej, wciągającej, trzymającej w napięciu do ostatniej chwili japońskiej animacji, do której z przyjemnością się wraca. Nie trzeba nawet być fanem boksu, czy jakiegokolwiek innego sportu, jeśli bowiem to was nie wciągnie, to na pewno zrobią to bohaterowie, a jeśli nie to może różnorodna muzyka, a na koniec zostaje jeszcze ułożona od A do Z fabuła. Każdy fan animacji znajdzie tu jakiś wątek dla siebie i choćby z tego powodu gorąco polecam wam sięgnąć po „Megalo Box”, gdy tylko nadarzy się taka okazja.

Ocena: 9/10

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s