„The Eddy” – Chazelle prawdę ci powie

Udział polskiego aktora bądź aktorki w zagranicznej produkcji zawsze budzi moje zainteresowanie. Nadarza się zresztą coraz więcej okazji by naszych rodaków oglądać w takich filmach czy serialach. W ciągu ostatniego roku najbardziej wyczekiwałem jednego, konkretnego tytułu, a był to „The Eddy”.

Ośmio-odcinkowy miniserial autorstwa Damiena Chazelle’a (zdobywcy Oscara za „La La Land”), w którym wystąpiła Joanna Kulig opowiada losy bohaterów związanych z paryskim klubem muzycznym o nazwie The Eddy.

Wbrew pozorom nie jest to jednak musical, ani serial o muzyce, choć ta stanowi jego bardzo istotny element. Jest to serial o ludziach, ich problemach, bólu i radzeniu sobie z nim. Łączy ich miłość do jazzu, co zresztą autor przez większość czasu stara się podkreślać.

Elliot Udo, niegdyś sławny, amerykański muzyk, obecnie współprowadzi lokal w Paryżu. Nie wszystko idzie po jego myśli, więc zupełnie nie spodziewa się, że za chwilę będzie jeszcze gorzej. Jego partner, Farid ukrywa przed nim wiele faktów dotyczących klubu, a wiążą się one z wieloma nielegalnymi operacjami. Gdy wyżej wspomniany Farid umiera, wszystko spada na głowę i tak już zawalonego obowiązkami Elliota.

Muzyk popada w tarapaty i zamiast postąpić w logiczny sposób, czyli zgłosić się na policję, brnie w to „gówno” gdyż uważa, że jest to najlepsza droga do utrzymania przy życiu „The Eddy”. Podjęta przez niego decyzja szybko odbija się jednak na jego stanie, a ma jeszcze inne problemy – śmierć przyjaciela, prowadzenie lokalu, skomplikowana relacja z piosenkarką, opieka nad córką – które zaczynają go przerastać.

Wraz z rozwojem fabuły, kolejne odcinki starają się skupiać na poszczególnych bohaterach – córce Elliota, wdowie po Faridzie, wspomnianej wcześniej piosenkarce Mai, członkach zespołu grających w klubie. Poznajemy ich historie, bolączki i relacje.

Miniserial został nakręcony w bardzo ciekawy sposób. Kamera cały czas jest w ruchu, przemieszcza się od jednej postaci do kolejnej, dając widzowi poczucie jakby był częścią tej historii, jakby dosłownie był na miejscu w Paryżu. Osobiście, pomogło mi to lepiej zrozumieć Elliota, jego córkę Julie, Maję, Jude’a, Amirę i wielu innych członków obsady.

Skoro już jesteśmy przy obsadzie, to najkrócej można określić ją jako świetnie dobraną, utalentowaną i doskonale współgrającą. Nie znalazły się w niej wielkie gwiazdy kina jak choćby Ryan Gosling czy Emma Stone z „La La Land”. W głównej roli wystąpił Andre Holland, którego możecie kojarzyć z „Castle Rock” czy „The Knick”. W jego kreacji czuć ciężar oraz wszystkie sprzeczne emocje jakie postać w sobie nosi. Joanna Kulig jako Maja sprawdza się doskonale. Może to przez fakt, że gra Polkę i po zagraniu w „Zimnej Wojnie” czuje jak wygląda i zachowuje się osoba, która desperacko próbuje trzymać się niespełnionej miłości kosztem własnego rozwoju. Do tego ma wiele okazji popisać się swoimi zdolnościami wokalnymi, a po obejrzeniu serialu tylko utwierdzam się w przekonaniu, że ta rola była dla niej stworzona.

Obok wyżej wspomnianej dwójki, w serialu występuje wielu mniej znanych aktorów i aktorek, choćby Ludovic Louis, Damian Nueva Cortes, Jowee Omicil czy Lada Obradovic. Wśród bohaterów, którzy wysuwają się na pierwszy plan widać pewną cechę wspólną. Większość z nich wydaje się uciekać przed swoją przeszłością lub po prostu boi się stawić czoła prawdzie, która ich przytłacza.

Muzyka. „The Eddy” kręci się wokół jazzu. Nie jestem i nigdy nie byłem miłośnikiem tego gatunku muzyki, ale myślę, że po obejrzeniu serialu wiele osób może się do niego przekonać, tak było w moim przypadku. Na ścieżce dźwiękowej usłyszycie dwadzieścia utworów w wykonaniu Glena Ballarda oraz Randy’ego Kerbera. Gościnnie na płycie udzieliły się m.in. Jorja Smith, St. Vincent czy Julia Harriman. Każda scena, w której muzycy grają bądź śpiewają rozchmurza gęstą, ciężką atmosferę, niczym latarnia morska wskazująca drogę statkom na morzu, podtrzymują widza przy myśli, że ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie.

W „The Eddy” nie znajdziecie kojarzonego z amerykańskimi produkcjami idealizowania bohaterów czy samej historii. Faceci nie muszą mieć idealnych fryzur i wyrzeźbionego sześciopaka, a kobiety nie muszą epatować seksapilem i wyróżniać się idealna sylwetką. To sprawia, że łatwiej nam nawiązać z nimi więź, wejść w ich buty i poczuć. Bo „The Eddy”, to również serial o tym jak to jest cierpieć po utracie dziecka, męża, ukochanej, jak to jest czuć się odrzuconym. To zagłębienie się w ludzką duszę i codzienne problemy, które zazwyczaj zostają z nami za zamkniętymi drzwiami sprawia, że ciężko oderwać się od telewizora.

Zachwyciło mnie przywiązanie twórcy do detali. Fantastyczny jest choćby sam język. Francuzi mówią po francusku, to oczywiste, ale już Elliot słabiej obeznany w tym języku, przez większość czasu mówi po angielsku. Do tego dochodzą jeszcze polskie wiązanki w wykonaniu Mai, szczególnie gdy się złości. W większości produkcji prawdopodobnie postawiono by na jeden język, więc to miła odmiana, tym bardziej że po prostu uwiarygadnia zaprezentowaną fabułę.

Produkcja Netflixa z pewnością nie przypadnie każdemu do gustu. Toczy się ona w specyficznym, dosyć spokojnym tempie, które zazwyczaj przyspiesza w przypadku wybuchu kłótni, konfrontacji postaci, w przypływie emocji, czy to pozytywnych, czy negatywnych. Dodatkowo, nie ma tu zbyt wiele humoru, jest on bardzo subtelny i czasami ginie pod ciężarem historii.

„The Eddy”, to zamknięta opowieść o trudach funkcjonowania w świecie muzyki oraz stawaniu czoła gorzkiej prawdzie. Całość opatrzona jest wiązanką niesamowitego jazzu i jeszcze bardziej niesamowitej gry aktorskiej. Polecam go każdej osobie, która w filmach i serialach stara się odnaleźć odzwierciedlenie realnego świata i realnych problemów. Damien Chazelle zabiera nas w podróż, dzięki której każdy z nas może spojrzeć własnej prawdzie w oczy. Jesteście gotowi na takie doświadczenie?

Ocena: 7,5/10

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s