W ciągu ostatnich dziesięciu lat przyzwyczailiśmy się do jednej pani latającej na smokach – Daenerys Targaryen z „Gry o Tron”. W międzyczasie pojawiło się jednak więcej historii z tymi niezwykłymi stworzeniami w roli głównej, by wspomnieć chociażby popularną serię filmów, pt. „Jak wytresować smoka”. Pozostając jednakże przy samym lataniu, chciałbym wam opowiedzieć o serialu, który zauroczył mnie już od pierwszego odcinka i podobnie powinno być z wami.
Myślę o produkcji Netflixa po polsku zatytułowanej „Smocza pilotka: Hisone i Masotan”. Opowiada ona historię Amakasu, która wstępuje do lotnictwa i w wyniku splotu nieprzewidzianych wydarzeń, niemalże z marszu zostaje pilotką. Nie taką zwykłą pilotką. Pilotką smoka!
Bohaterka próbuje się odnaleźć w tych niezwykłych okolicznościach. Żeby pilotować smoka, najpierw musi się między nimi wytworzyć specjalna więź, co z początku wydaje się być niemożliwe. a z czasem staje się rzeczywistością. W trakcie swojego szkolenia i poznawania się ze stworzeniem, młoda pilotka zyskuje pseudonim – Hisone – i nadaje imię smokowi – Masotan. Zaprzyjaźnia się z innymi pilotkami i pilotami oraz pracownikami bazy lotniczej, przede wszystkim jednak odnajduje to, na czym najbardziej w życiu jej zależy.
Historię głównej bohaterki zaczynamy w miejscu, gdy nie wie ona jeszcze do końca co chce zrobić ze swoim życiem. Nawet gdy trafia do lotnictwa i zostaje zapoznana ze swoim nowym zadaniem, cały czas zastanawia się nad tym, co ona właściwie robi, aż gotuje się jej głowa. Później, gdy coraz lepiej czuje się w swojej nowej roli, zdarza się jej nawet lizać swojego smoka! Dawno nie widziałem tak słodkiej, zabawnej, odrobinę roztrzepanej i bardzo uczuciowej bohaterki.
Oprócz Hisone, w serialu pojawia się sporo osób. Na początku zapoznajemy się z męską załogą bazy lotniczej Gifu, w końcu jak to śpiewał James Brown, „It’s a man’s, man’s, man’s world”. W tym gronie znajduje się „prawdziwy” mężczyzna i podrywacz, Zaito, chłopak za którego każda matka wydałaby swoją córkę, Haruto, a także generał Sosoda, który pomimo swojego surowego i twardego wyglądu jest bardzo pozytywnie nastawiony do innych, kocha smoki i jest zaskakująco wyluzowany jak na swoją pozycję.
Z czasem okazuje się, że serial nie będzie kręcił się tylko wokół jednej pilotki, ale czterech! Do bazy trafiają inne pilotki smoków, a to że są to wyłącznie panie ma ważne znaczenie dla rozwoju fabuły. Wśród nich mamy El Hoshino, bardzo ambitną, w pełni poświęcającą się zawodowi dziewczynę, która nie dopuszcza do siebie emocji, Lilico Kitsunagai, bardzo spokojna i wycofana miłośniczka mangi „Kingdom”, która zawsze ma jakiś czarny scenariusz w danej sytuacji, oraz Mayumi Hitomi, emanująca opiekuńczością, bardzo dbająca o uczucia swoje, swojego smoka oraz innych osób.
„Smocza pilotka”, to przezabawna komedia z elementami romantycznymi, które z początku nie są wcale takie oczywiste, a pojawiają się dopiero wraz z rozwojem fabuły. Humor występuje tu w różnych formach. Często śmiejemy się z drobnych wad bohaterek, chociażby szczerości Hisone, przez którą zawsze mówi na głos to o czym myśli czy z zazdrości nieco agresywnej Nao. To jednak nie wszystko. Stałym elementem komediowego menu jest sposób pilotowania smoka gdy ten połyka pilota, a na koniec nim wymiotuje oraz żarty w tematyce wojny płci!
Warstwa wizualna animacji może nie wyróżnia się jakoś specjalnie, a wizerunki postaci mogą wydawać się bardzo proste i podobne do siebie, ale ta prostota w połączeniu z kolorowymi bohaterami i zaplanowaną od początku do końca historią świetnie się razem komponują. Nie kombinowano nawet w przypadku samych smoków, które oczywiście mają swój charakterystyczny wygląd, ale najlepiej pasuje do niego japońskie słowo „kawaii”.
Produkcja Netflixa pełna jest fantastycznie dobranych głosów, zarówno w oryginalnej wersji językowej jak i w przypadku polskiego dubbingu. Świetnie odpowiadają one charakterom poszczególnych postaci, a na tym polu najlepsze wrażenie robi Kinutsugai z bardzo cieniutkim i cichutkim głosem. A skoro mówimy o dźwięku, to warto wspomnieć o muzyce. W intro usłyszycie „The Girl Crosses That Sky”, nastrojowy, pełen optymizmu utwór śpiewany przez Riko Fukutomo. Z kolei na zakończenie zaserwowano nam wpadającą w ucho i stworzoną wręcz do tańca piosenkę „The Time of the Return: Love’s Road Home (New School Term)” w rytm której zresztą oglądamy pląsające bohaterki.
Dwunasto-odcinkowy serial stanowi zamkniętą całość. Jest to tego rodzaju produkcja, w trakcie oglądania której mamy wrażenie, że to nie może skończyć się happy-endem i coś złego musi się wydarzyć. To wszystko wiąże się ze specjalnym rytuałem oraz obroną kraju przed zagrożeniem, do czego pilotki smoków od dawna były szkolone. Fabuła mogła ruszyć w różnych kierunkach, bo z komedii romantycznej „Smocza pilotka” mogła stać się fantasy czy dramatem, ale do końca pozostaje sobie wierna.
Oglądając „Smoczą pilotkę” przywiązujemy się do bohaterek i bohaterów, razem z nimi przeżywamy wzloty i upadki, dajemy się wciągnąć w tę słodką, pełną uczuć i humoru historię, która uświadamia że nie można żadnej żywej istoty traktować jako rzecz oraz uczy nas o przyjaźni i miłości. Serial bawi i śmieszy, ale potrafi również wzruszyć, a pomimo jego fabuły rodem z fantastyki, mówi o prawdziwych uczuciach i właśnie ten jego aspekt powinien zachęcić was do seansu.
Ocena: 9/10