
Są tacy aktorzy, dla których włączamy dany film czy serial. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje nam się, że będzie to czas stracony. Oczywiście, nie zawsze tak jest. Jedną z takich osób w moim przypadku jest Tom Hiddleston, który właśnie zagrał w nowym serialu platformy Apple TV+. I choć produkcja ta wyglądała w moich oczach bardzo zachęcająco i sięgnąłbym po nią nawet bez udziału Londyńczyka, to niestety mnie zawiodła. Oto Wąż z Essex.
Tajemnicza i klimatyczna historia
Wąż z Essex to tytuł serialu oraz powieści Sarah Perry, na podstawie której powstał. Zabiera on widza do XIX-wiecznej Anglii. W jej stolicy poznajemy Corę Seaborne. Wdowa po zamożnym acz bezdusznym i despotycznym mężu właśnie rozpoczyna nowe życie. Zostaje wyzwolona spod jego jarzma i w końcu może poczuć czym jest wolność. Zainteresowana doniesieniami o pojawieniu się mitycznego węża kobieta przenosi się wraz ze swoim synem na północ do Essex.
Sześcio-odcinkowy serial to zderzenie nauki z przesądem i wiarą. Wieści o pojawieniu się węża zbiegają się bowiem ze śmiercią młodej kobiety. Wprowadza to mieszkańców w stan strachu, a wręcz paniki. Nie wierzy w to jednak tamtejszy pastor Will Ransome, który nie jest w stanie zrozumieć nagłego popłochu ludzi i stara się ich przekonać, że żadnego mitycznego węża nie ma. W końcu dochodzi do spotkania pastora i Cory, którzy jakby magnetyczną siłą przyciągają się, a z czasem zaczyna ich łączyć coś więcej niż przyjaźń.
Wąż z Essex – duże oczekiwania, mało satysfakcji
Moją uwagę przykuł tutaj pełen niejasności, niepewności i tajemnicy klimat. Nie wiemy czy ten wąż istnieje, czy występują tu jakieś nadprzyrodzone siły, czy może jest to jedynie zwykła bajka. Właśnie to skłania nas do oglądania kolejnych odcinków, aż do poznania prawdy. W odróżnieniu od nas, ta nie wydaje się jednak aż tak interesować głównych bohaterów. Z serialu o zderzeniu pierwiastków paranormalnego z boskim i naturalnym Wąż z Essex staje się romansem.
Nie są to jednak jedyne wątki przedstawione w ramach tej krótkiej historii. W sumie jest ich tu nadzwyczaj dużo jak na tak niewielką ilość odcinków. Mamy ambitnego lekarza zakochanego w Corze, którego miłość z góry wydaje się być skazana na porażkę, nie tylko przez brak wzajemności lecz również jego podejście. Do tego pojawia się także kwestia nierówności społecznych związana z pracującą u głównej bohaterki socjalistką Marthą, starającą się pomóc biednej rodzinie ze slumsów.

Tom Hiddleston i niewiele poza tym
Ja zapamiętam z serialu parę dziwnych rzeczy. Zdaje się, że Cora odziedziczyła majątek męża i nie zamierza pracować. Przynajmniej tego nie widzimy. Do tego jest matką roku, której czułość wobec syna jest niemal zerowa. Bohaterka jest bardziej zainteresowana zmarłym mężem niż swoim jedynym dzieckiem. Do tego mamy jeszcze zakochanego w niej na zabój chirurga Luke’a, który dość łatwo pod wpływem kilku drinków postanawia przelecieć Marthę. I takich absurdzików jest tutaj więcej.
Jeśli Wąż z Essex ma być w zamyśle historią o miłości, to ja tej miłości nie poczułem. Największą wadą serialu jest według mnie Claire Danes. Od akcentu, przez gesty, mimikę twarzy i generalne zachowanie wypada w swojej roli sztucznie. Niezmiernie mnie znudziła. W dużej mierze to za jej sprawą uczucie jakie rodzi się między Willem, a Corą wypada blado, miałko, bez iskry. A dodam, że Tom Hiddleston w tej kwestii spisuje się lepiej niż jego ekranowa partnerka, szczególnie mocno podkreślając wewnętrzne rozterki pastora.

Podsumowanie – Wąż z Essex mnie zawiódł
Miałem nadzieję, że oglądając Węża z Essex czeka mnie więcej tajemnicy i suspensu. Zamiast tego dostałem powolny, pełen logicznych dziur romans. W tle przewija się wątek tytułowego węża oraz kilka innych pozornie ciekawych historii. Przede wszystkim, scenariusz jest tu według mnie niedopracowany. Być może twórcy za bardzo wpatrzyli się w serialowy pierwowzór i wyszło jak wyszło. Myślę, że możecie spokojnie pominąć ten tytuł. Chyba, że jesteście fanami Toma Hiddlestona, który jest najjaśniejszym punktem produkcji Apple TV+.
Zdjęcia: Apple TV+