
Jednym z interesujących motywów w filmach i serialach jest opowiadanie historii o tym jak one powstają. Na myśl przychodzą takie tytuły jak Jaja w tropikach, Producenci, Ekipa, czy Wielka Heca Bowfingera. Żaden z nich nie jest tak dziwny jak europejska produkcja HBO, którą od kilku tygodni mamy okazję oglądać. Zapraszam was do Francji, gdzie powstaje Irma Vep.
Ośmioodcinkowy serial śledzi losy hollywodzkiej gwiazdy Miry, która dostaje szansę zagrania u znanego choć ekscentrycznego reżysera, Rene Vidala. Tworzy on nową wersję czarno-białego klasyka z 1915 r. Les Vampires. Z czasem część bohaterów zaczyna zachowywać się coraz dziwniej, a Mira zaczyna czuć niezwykłą więź z odgrywaną przez siebie postacią.
Witajcie na planie serialu
Tempo akcji rozwija się powoli. W kolejnych odcinkach Irma Vep odsłania przed nami kulisy powstawania serialu. Przede wszystkim obserwujemy związane z tym problemy. Wśród nich w pamięć zapadają m. in. narkotykowe i alkoholowe wybryki Gottfrieda, czy neurotyczne wybuchy reżysera. Nic nie jest jednak w stanie przebić sytuacji, w której Mira niczym odgrywana przez nią bohaterka przechodzi przez ściany, włamując się do mieszkań i skradając się jak wampir.
Ciężko stwierdzić czy serial ma być dramatem, czy komedią. Są tu elementy obu gatunków, ale całości nie sposób jednoznacznie skategoryzować. Jednym z najciekawszych motywów z jakimi rozprawia się Irma Vep jest miejsce Hollywood w aktorskiej profesji. Mira trafia na plan filmowy z zupełnie innego świata. Tutaj nie ma do czynienia z wysokobudżetową produkcją, której los jest pewny.
Ciekawi bohaterowie, choć fabuła może znudzić
Pochwalić należy także kreacje aktorskie. Świetnie wypada Alicia Vikander w głównej roli, przekształcając się w wampirzycę. Wrażenie zrobił na mnie także wcielający się w Rene Vidala Vincent Macaigne. Jest neurotyczny i nieprzewidywalny. To tego typu twórca, który ma obsesję na punkcie perfekcji w swojej pracy. Irma Vep świetnie ten charakter nam zaprezentowała, jednocześnie w sposób poważny i rozrywkowy. Do tego trzeba wspomnieć o korzystającym z wszelkich uciech życia Gottfriedzie.

Pomimo powyższych zalet, poszczególne odcinki serialu potrafią mocno się dłużyć. Narracja jaką oferuje Irma Vep może część widzów po prostu znudzić. Nie ma tu wybuchowej akcji, czy niespodzianek rodem z Gry o Tron. Mamy świat aktorów i filmu w bardzo oryginalnym i nietypowym wydaniu.
Podsumowanie – Irma Vep nie dla wszystkich
Choć zdarzały mi się chwile znudzenia i znużenia serialem, to było tu równie wiele fragmentów, które z powrotem przyciągały mnie do dalszego oglądania. Wrażenie robią zdjęcia Paryża oraz jego przedmieść, ulic tętniących życiem, nocnych zabaw bohaterów, itd. Nawet sam fakt, że Irma Vep przedstawia prace nad nową wersją filmu z 1915 r. jest ciekawy i nietuzinkowy, nadając serialowi ton. To nietypowa produkcja i nie każdemu z was przypadnie do gustu, ale warto ją zobaczyć.
Zdjęcia: HBO