W dzisiejszych czasach istnieje wiele inspiracji dla stworzenia serialu, zarówno aktorskiego jak i animowanego. Książka, komiks, czy film to tylko kilka z przykładów. Pojawia się jednak coraz więcej mniej oczywistych pozycji i w tym miejscu można wymienić gry komputerowe, a nawet same zabawki. Najlepszym tego dowodem jest seria „Transformers”, która posiada mnóstwo fanów na całym świecie, a to za sprawą nie tylko filmów, ale również animacji. Chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć o przypadku bardzo podobnym do owych kosmicznych robotów choć zgoła innym.
Chodzi mi o najnowszy serial animowany Netflixa zatytułowany „Stretch Armstrong & The Flex Fighters” (polski tytuł to „Stretch Armstrong i Elastyczniaki”). Opowiada on o trójce nastolatków, która w wyniku niesamowitego zbiegu okoliczności nabywa moce, pozwalające im w różny sposób rozciągać swoje ciała. Gdy w mieście pojawia się potwór, nie trzeba wiele aby postanowili go powstrzymać i tak oto narodzili się nowi bohaterowie.
Geneza powstania serialu jest bardzo ciekawa. W 1976 r. na amerykańskim rynku pojawiła się nowa zabawka – Stretch Armstrong – a jej główną cechą była właśnie rozciągliwość. Tak przedstawia się pierwowzór naszego głównego bohatera oraz jego możliwości (Pamiętajcie, że to tylko jedna z wersji).
Ciężko uwierzyć, że u kogoś w głowie narodził się pomysł stworzenia przygód Stretcha. Trzeba dodać, że projektów było kilka. Czterokrotnie zabierano się za stworzenie filmu kinowego i wszystkie próby spaliły na panewce. Dopiero sukces wielu programów Netflixa sprawił, że postanowiono spróbować wersji animowanej.
„Stretch Armstrong i Elastyczniaki” składa się z 13. odcinków, a fabuła daje podstawy do stworzenia kolejnego sezonu. Akcja serialu jest osadzona w fikcyjnym miasteczku, Charter City, które jest symbolem pokojowego rozwoju cywilizacji.
Naukowiec i milioner, Jonathan Rook włożył wiele wysiłku w stworzenie prawdziwej utopii, futurystycznego miasta idealnego. Nie każdy wierzy jednak w jego dobre intencje i duszę filantropa i z każdym odcinkiem pojawia się coraz więcej osób, chcących się na nim za coś zemścić lub po prostu zapanować nad miastem.
Wróćmy jednak do głównych bohaterów. Mamy zatem Jake’a Armstronga, poukładanego i punktualnego, będącego pod presją wymagań samotnie wychowującego go ojca. Przybiera prosty pseudonim, Stretch. Dalej mamy jego kumpla, Nathana Parka, odrobinkę tchórzliwego, ale bardzo walecznego. Jego moce pozwalają mu rozciągać się tak, że praktycznie może latać, stąd przydomek Wingspan. Trzeci z chłopaków, to Ricardo Perez, nowy uczeń ale szybko zaprzyjaźnia się z Jakem i Nathanem i przez to uczestniczy razem z nimi w niefortunnym wypadku. Jako, że jest najlepiej zbudowany z całej trójki, jego umiejętności dają mu dużą siłę, więc nazywa się Omni-Mass.
Bohaterowie szybko uzyskują pomoc ze strony Rooka, który postanawia wspomóc ich w ochronie miasta, które w zasadzie stworzył. Daje im kostiumy, gadżety, a nawet organizuje bazę. Wsparcia udziela im także szef ochrony Rook Unlimited, Malcolm Kane.
Wszystko rozchodzi się o tajemniczą substancję „flexarium”, dzięki której Jake, Nathan oraz Ricardo nabyli niesamowitych umiejętności. Bez niej nie byłoby też imponującej galerii łotrów takich jak Stretch Monster, Circuit-Stream czy Smokestack.
W ucho wpada piosenka otwierająca serial. Tekst jest prosty, a melodia energetyczna. Niestety jak w przypadku wielu produkcji, nie tylko tych animowanych, zdradza on odrobinę fabuły, jak na przykład fakt, że w życiu naszych bohaterów pojawią się kolejne postacie i odrobinkę psuje to niespodziankę.
Pod względem animacji (2D) serial niczym specjalnym się nie wyróżnia. Na pochwałę mogą zasługiwać jedynie sceny walk, w których bohaterowie się rozciągają, a to naprawdę robi wrażenie. Co zaś tyczy się samej fabuły, to tutaj także nie znajdziemy generalnie niczego, z czym nie spotkalibyśmy się w wielu innych serialach. Praktycznie w każdym odcinku pojawia się nowy wróg do pokonania, a postaci uczą się czegoś nowego o samych sobie, w końcu to tylko nastolatki, które muszą pogodzić ratowanie miasta z codziennym życiem.
Pojawiają się jednak różne drobne fragmenty, które pozwalają widzowi myśleć, że poza naszymi oczami dzieje się coś więcej. Pomagający Flex Fighterom Rook, to postać bardzo tajemnicza, podobnie jak jego nemezis, dr Racine Cleo, która za wszelką cenę chce wykraść Flexarium. Ten motyw powraca w każdym epizodzie i stanowi najważniejszy element, przez który chciałem obejrzeć ten sezon do samego końca. A sam finał pozostawił dużo możliwości na o wiele lepszą kontynuację.
Bardzo fajnie dobrano także dubbing, który w przypadku Netflixa za każdym razem mi imponuje. Głównym bohaterom głosów użyczają młodzi aktorzy, Józef Pawłowski, Krzysztof Szczepaniak i Kamil Pruban, których nazwiska z początku mogą niewiele mówić, ale w animacji siedzą od dawna. Na ich koncie jest udział w takich hitach jak „LEGO Batman: Film”, „Zwierzogród”, czy „Wodogrzmoty Małe”.
„Stretch Armstrong i Elastyczniaki”, to dobrze zrealizowany serial animowany, który powinien zapewnić każdemu niewymagającą większego wysiłku rozrywkę po ciężkim dniu nauki bądź pracy. Gdy wrócimy do samego początku i jeszcze raz przeczytamy w jaki sposób doszło do jego powstania oraz czym był inspirowany, zaczyna on robić jeszcze większe wrażenie i naprawdę warto dać mu szansę, szczególnie że z czasem robi się coraz ciekawiej.
Ocena: 7/10