Science fiction, to jeden z moich ulubionych gatunków literackich, przede wszystkim ze względu na fakt, że pozwala zarówno autorowi jak i czytelnikom całkowicie popuścić wodze wyobraźni. Możemy przenieść się do niezwykłych światów, zawitać do kosmosu, zachwycić się nowoczesnymi technologiami czy przeżyć przygody o jakich nam się nie śniło. Całą gamę takich historii znajdziemy w najnowszym tytule wydawnictwa Novae Res, pt. „Bladość powłok”.
Na wstępie chciałbym podkreślić, że jest to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Marcina Pełki. Autor ma już na swoim koncie sześć książek z gatunku fantastyki, a teraz przybywa do nas ze zbiorem oryginalnych opowiadań.
21. historii długości od kilku do kilkunastu stron zostało zawartych na nieco ponad 250 stronach książki. Szybko rzuci się wam w oczy pewien schemat, według którego większość z nich została stworzona. Najpierw zostaje nam przedstawiona jakaś z pozoru zwykła historia, następnie w jej rozwinięciu sytuacja zostaje wywrócona do góry nogami, a na zakończenie czeka nas zwrot akcji na jaki w ogóle byśmy nie wpadli.
Marcin Pełka zaskakuje, rozśmiesza, a nawet wzrusza. Opowiada historie z charakterystyczną nutą ironii i niezwykłym poczuciem humoru. Bohaterami są tu w większości zwykli obywatele, naukowiec, urzędnik, czy pilot. Sęk w tym, że w ich wydawałoby się zwyczajnym życiu autor postanawia ostro namieszać, niczym boska istota kontrolująca nasze losy.
Co więcej, „Bladość powłok” oferuje nam nie tylko znane w popkulturze motywy takie jak choćby nadchodząca zagłada ludzkości, starcie z obcą rasą albo odkrywanie nowych planet, ale także w pełni oryginalne historie, by wspomnieć o pożegnalnym liście Bradocka czy futurystycznej wersji Polski z naciskiem na miasto Łódź. To co jednak najbardziej zachwyca, to specyficzne zwroty akcji, które sprawiają, że nawet po nudnej lekturze na sam koniec historia nabiera zupełnie innego wymiaru i chce się ją przeczytać od nowa!
Nie zdradzając zbyt wiele, chciałbym opowiedzieć wam kilka słów na temat opowiadań, które najbardziej mi się spodobały. Już pierwsza historia „Największy pech w życiu” nadała ton całej książce. Johnny, to nieudacznik. Nic mu w życiu nie wychodzi. Możecie zatem wyobrazić sobie jak był uradowany, gdy jego zła passa w końcu odeszła w niepamięć, a przynajmniej tak mu się wydawało. Znalazł robotę w laboratorium, w której się sprawdzał do momentu niefortunnego upadku. Zniszczył probówki, które przenosił i bardzo się tym przejął, bo pomyłki w pracy, to nic dobrego. Nie przejął się jednak zbytnio faktem, że cały budynek w mig opustoszał, a on uwolnił niebezpiecznego wirusa! Zaczęło się niewinnie, a skończyło katastrofą jakiej Ziemia jeszcze nie zaznała. Ta krótka, prosta i przezabawna opowiastka uświadamia, że czasem nie trzeba wiele by zaciekawić czytelnika.
Zabawne jest także opowiadanie o hodowcach ludzkich organów, korzystających do tego z nowoczesnej technologii. Nie jest to jednak zajęcie bezpieczne, o czym przekonuje się jeden z bohaterów, któremu przez pomyłkę wyrosła druga lewa noga! A tej nogi trzeba się jakoś pozbyć, więc jego partner wpada na przekombinowany plan, którego oczywiście nie udaje się w pełni zrealizować.
Jest także miejsce na poważne tematy, choć często nie dostrzegamy ich od razu. Autor pokazuje jak odkrywanie niezwykłej planety może być wędrówką po ludzkim umyśle, jak miłość potrafi leczyć największe rany i porusza kwestie życia pozagrobowego. Po tych różnych materiach Marcin Pełka porusza się z wielką swobodą i taka jest też lektura poszczególnych historii.
Jak już wcześniej napomknąłem, w opowiadaniach znalazło się także miejsca dla naszego ukochanego kraju, ale osobiście spodziewałem się większej ilości historii osadzonych w Polsce, tym bardziej że mamy do czynienia z fantastyką naukową, z przyszłością i nowymi technologiami, więc nie ma co się ograniczać. Liczyłem również na więcej bohaterek, a tych niemal całkowicie tu brakuje. Ile można czytać o facetach i ich problemach? Te minusy są jednak minimalne, a dodatkowo na korzyść „Bladości powłok” przemawiają także barwne i szczegółowe opisy rzeczywistości w jakiej swoich bohaterów umieszcza Marcin Pełka.
Po pierwszym spotkaniu z twórczością Marcina Pełki czuję wielką potrzebę lektury kolejnych pozycji polskiego autora. Zbiór opowiadań z gatunku fantastyki naukowej działa na czytelnika pobudzająco i zachęca do zanurzenia się w niezwykły świat, który ogranicza jedynie nasza własna wyobraźnia. „Bladość powłok” oferuje interesujące, złożone, czasem śmieszne, innym razem przerażające wizje przyszłości jaka może nas czekać i powinna stanowić świetną zabawę dla każdego fana science-fiction!
Ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki chciałbym podziękować wydawnictwu Novae Res
Recenzję znajdziecie również pod adresem: http://nalogowyksiazkoholik.pl/archiwa/2346