„Ratched” sezon 1. – Szalona wariacja na temat złej pielęgniarki

W dzisiejszych czasach twórcy starają się nie tylko wymyślać zupełnie nowe historie, ale bardzo często także opierać się na już istniejących. Dzięki temu możemy zobaczyć jak bohaterka pewnej książki oraz filmu staje się centrum zupełnie oryginalnego serialu, opowiadającego o jej przeszłości. Mowa oczywiście o najnowszej produkcji Ryana Murphy’ego, pt. „Ratched”.

Serial Netflixa przedstawia nam losy siostry Mildred Ratched, którą możecie kojarzyć z „Lotu nad kukułczym gniazdem”. To ta krytykowana przez wszystkich widzów i czytelników pracownica szpitala psychiatrycznego, której etyczne wybory są delikatnie rzecz biorąc wątpliwe. Teraz mamy okazję zobaczyć skąd pochodzi, jakie wydarzenia ukształtowały ją jako człowieka, a to wszystko w bardzo charakterystycznym wydaniu Ryana Murphy’ego.

Pierwszy sezon, to osiem odcinków i nie musimy długo ich oglądać by zauważyć, że ta historia, ten świat oraz bohaterowie w żadnym razie nie należą do normalnych. Można by wręcz pomyśleć, że jest to w pewnym stopniu alternatywna amerykańska rzeczywistość po II wojnie światowej gdyż pomimo faktu, że wiele rzeczy jest tu bardzo wiarygodnych, to często ma się wrażenie, że dane sytuacje nie mogłyby mieć miejsca w tym miejscu i okresie, ale o tym nieco później.

Poznajemy siostrę Ratched i szybko dowiadujemy się, że jest ona osobą przebojową, dążącą do swoich celów po trupach. Nie jest jeszcze pracownicą szpitala, ale długo nie zajmuje jej uknucie planu, który w bardzo prosty, ale i złowieszczy sposób da jej tę pracę. Za tym wszystkim nie stoi jednak chęć rozwijania kariery, ale co zaskakujące, miłość.

Ta miłość wiąże się z drugim wątkiem serialu, wątkiem dotyczącym pewnego seryjnego mordercy, który dokonał rzezi na grupie księży i trafił do szpitala, w którym pracuje Ratched. Młody Edmund Tolleson, to psychopata jakich mało, a jego losy krzyżują się z główną bohaterką nieprzypadkowo i tutaj SPOILER, okazuje się ona być jego siostrą, a jej celem jest wydostanie go na wolność, oczywiście w nielegalny sposób.

Cały serial jest zresztą pełny bardzo kolorowych, często dziwnych osobowości i historii rodem z innej produkcji Ryana Murphy’ego, „American Horror Story”. Dyrektor Richard Hanover, który głosi się wielkim rewolucjonistom, a jest naćpanym lekarzem o wielkim ego i jakżeby inaczej, sam dokonał w przeszłości czegoś potwornego. Przełożona siostra Bucket, strasznie uciążliwa i irytująca, wywyższająca się nad innymi, trochę „nie czająca bazy”. Żądna zemsty matka, bogaczka wszędzie chodząca ze swoją małpeczką, której syn stracił ręce i nogi. To tylko wierzchołek szalonej góry lodowej jaką jest „Ratched”.

Serial oferuje unikalny klimat łączący w sobie absurdalną grozę z komedią. W każdym odcinku łapiemy się za głowę, oglądając co wyprawiają bohaterowie i jakie nieprzewidywalne sytuacje mają miejsce. Twórcy bawią się kolorami oraz muzyką, które często podkreślają pewną aurę zła, dwulicowości, nienormalności. Naprawdę ciężko oderwać wzrok nawet gdy na ekranie ma miejsce coś naprawdę okropnego i przyprawiającego o mdłości.

Najnowszy tytuł od Ryana Murphy’ego nie wypadł by zapewne tak dobrze gdyby nie fantastyczna obsada. W roli głównej przeraża Sarah Paulson, a u jej boku pojawiają się m. in. Sharon Stone, Amanda Plummer, Finn Witrock, Jon Jon Briones czy fantastyczny Vincent D’Onofrio. Są twarze, których możecie nie kojarzyć, są stali bywalcy produkcji amerykańskiego reżysera i są gwiazdy. Ta mieszanka już na samym papierze zwiastowała sukces i tak też jest w rzeczywistości.

W tym miejscu chciałbym wrócić do swoich słów z początku recenzji. Wykreowana przez Murphy’ego rzeczywistość z pewnością musi być alternatywną. Ma tu miejsce sporo wydarzeń, które według mnie nie mogłyby mieć miejsca po II wojnie światowej w USA. Chociażby kwestie rasowe. Dyrektorem szpitala jest Azjata, przyjmują tam ludzi każdego koloru skóry, a jedna z postaci, która jest sekretarką gubernatora, jest w związku z czarnoskórym mężczyzną. Z tego co wiem, Ameryka nie była wówczas tak wyrozumiała.

Do tego jeszcze te wszystkie wątki homoseksualne, gdy okazuje się, że większość postaci jest tej właśnie orientacji seksualnej, a zwłaszcza kobiety. Nie zrozumcie mnie źle. Nie jest tak, że w owym okresie homoseksualistów było mało, ale po tylu filmach i serialach Ryana Murphy’ego mam odczucie przesytu tymi wątkami, które wydają mi się narzucone przez liberalne poglądy reżysera. A w serialu nie wydają się one tak bardzo napiętnowane jak to faktycznie miało miejsce.

Sama historia Ratched wykreowana przez twórców serialu jest fantastyczna i oryginalna, ale trzeba podkreślić, że to tylko jedno ze spojrzeń na tę postać, a ile osób oglądało lub czytało „Lot nad kukułczym gniazdem”, tyle różnych wersji takiego serialu mogłoby powstać. Osobiście, nie uważam, żeby siostra Ratched była takim wielkim potworem na jakiego się ją kreuje, a jest raczej częścią większego problemu jakim przez lata było traktowanie pacjentów w szpitalach psychiatrycznych oraz sposoby ich leczenia. Dla mnie Ratched zawsze była tylko pionkiem w tej wielkiej, źle funkcjonującej machinie, więc możecie sobie wyobrazić jak bardzo zaskakująca była dla mnie produkcja Netflixa. Gorąco zachęcam was do jej obejrzenia bo to kawał trzymającej w napięciu fabuły, podczas przeżywania której poczujecie całą gamę emocji.

Ocena: 7,5/10

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s