Większości z nas raczej ciężko wyobrazić sobie taką możliwość, że nasze życie da się zapisać w formie ciągu liter i cyfr, w formie kodu komputerowego. Tym bardziej niewiarygodna wydaje się być prognozowanie przyszłości czy rzetelne odtworzenie przeszłości, a to wszystko dzięki najnowszej technologii i wysiłkom utalentowanych informatyków. Niewyobrażalne postarał się jednak sprawdzić Alex Garland w swojej najnowszej produkcji, pt. „Devs”.
Liczący osiem odcinków serial limitowany zabiera nas gdzieś na granicę fantastyki naukowej i thrillera, a ściślej rzecz ujmując, otwiera przed nami świat mechaniki kwantowej, którą zajmuje się firma Amaya. Jej założyciel Forest prowadzi w jej ramach tajny dział pod nazwą „Devs”, do którego dostać mogą się tylko nieliczni. Jedną z taki osób zostaje ambitny i utalentowany Sergei Pavlov. To czym miał się jednak zajmować sprawia, że będący pod presją mężczyzna robi jeden niewłaściwy krok, a następnie w tajemniczych dla wszystkich spoza Devs okolicznościach znika. Prawdę o jego zaginięciu próbuje poznać jego dziewczyna, Lily.
Z jednej strony produkcja skupia się na tajemniczym projekcie prowadzonym przez Foresta, a z drugiej na śledztwie prowadzonym przez Lily. Od początku wiemy jednak, że oba te wątki są ze sobą powiązane i w pewnym momencie przetną się i doprowadzą historię do punktu kulminacyjnego. Podążamy zatem za nieufającą szefowi firmy Amaya bohaterką, odkrywając kolejne elementy jej układanki, jednocześnie cały czas zastanawiając się o co tak naprawdę chodzi w Devs.
Od samego początku czujemy, że w powietrzu coś wisi, że Forest i jego Devs skrywają jakąś mroczną tajemnicę. Im bliżej niej jesteśmy tym bardziej rośnie napięcie. Kamera skupia się na emocjach bohaterów, robiąc częste zbliżenia na ich twarze, a w głównym bohaterze dostrzegamy jakby obojętność. Obojętność, która jest naprawdę przerażająca. Do tego twórcy świetnie dobierają dźwięki, które choćby bardzo oszczędne, zawsze potęgują nasze wrażenia.
Na pochwałę i nasz zachwyt zasługuje warstwa wizualna serialu. Hipnotyzująca, z całą mocą wbijająca w nas kształty i kolory. Oglądamy coś naprawdę niesamowitego, od czego ciężko oderwać wzrok. Czy jest to siedziba Devs i jej wnętrze, czy miasto ukazane nocą z lotu ptaka, czy nawet sam wygląd i styl poszczególnych postaci. Wszystko wydaje się tu być dobrze zaplanowane, a między innymi o determinizm w tym tytule chodzi.
Zdaję sobie sprawę, że poruszane w serialu kwestie naukowe potrafią być dla widza przytłaczające i niezrozumiałe, ale ma to bardziej na celu pokazanie rozmiarów poruszanego problemu niż zniechęcenie nas do oglądania. Nawet bez tych szczegółów twórcy postarali się by każdy był w stanie ogarnąć sytuację pomimo trudnego, a wręcz obcego nam języka informatyki i nauki.
„Devs” pełne jest świetnych kreacji aktorskich na czele z Forestem zagranym przez Nicka Offermana. Aktora kojarzymy głównie z komediami, a tutaj stworzył poważną, momentami przerażającą, świdrującą nas swoim spojrzeniem postać. Sam jego wygląd jest niepokojący, a gdy lepiej go poznajemy dostrzegamy wręcz pewne cechy psychopaty. Offerman w bardzo oszczędny sposób zbudował sylwetkę mężczyzny, ślepo wpatrzonego w swoją ideę, chcącego za wszelką cenę ją zrealizować. Bardzo ciekawie prezentuje się również pan Kenton, szef ochrony firmy zagrany przez Zacha Greniera. Na jego twarzy zupełnie nie widać stresu i jest niczym zimnokrwisty morderca, wykonujący brudną robotę dla Foresta. Oprócz tego zobaczycie też m. in. Alison Pill, Sonoyę Mizuno, czy Stephena McKinleya Hendersona.
Alex Garland kolejny już raz zadaje pytania dotyczące człowieczeństwa. Tak było w przypadku „Ex Machiny”, czy „Anihilacji”. Zastanawia się nad tym co może być w stanie zrobić człowiek, żeby cofnąć czas, zmienić koleje swojego losu, nad tym jak ważne jest dla nas życie. Wciąga nas do tej dyskusji oryginalną historią, dodając do warstwy filozoficzno-naukowej akcję i sensację. W ten sposób „Devs” tworzy bardzo ciekawą całość, która nie przypadnie do gustu wszystkim widzom, ale z pewnością tym, którzy lubią nieszablonową fabułę, będącą twardym orzechem do zgryzienia, a także potrafi zachwycać się dopracowanymi detalami i tajemniczą atmosferą. Dla mnie bomba!
Ocena: 8/10