Nie ma co się oszukiwać, że ostatnio autorzy filmów coraz częściej sięgają po tematy prosto z życia wzięte. Przez to też mamy do czynienia z ogromną ilością biografii, raz lepszych, a raz gorszych. Łatwo zatem stworzyć coś prostolinijnego i mało oryginalnego. Przed sięgnięciem po „Niewygodną prawdę” z 2015 r. miałem jednak wysokie oczekiwania. Co z tego wyszło?
Na początek warto jeszcze raz zaznaczyć, że jest to film z 2015 r., gdyż są co najmniej dwa filmy o identycznym tytule. „Truth” z Cate Blanchett i Robertem Redfordem w rolach głównych, przedstawia historię grupy dziennikarzy, którzy badają przebieg kariery wojskowej prezydenta USA George’a W. Busha. Gdy trafiają na sensacyjny ślad, postanawiają opublikować reportaż na ten temat, co powoduje lawinę niespodziewanych dla nich wydarzeń.
Głośna amerykańska historia doczekała się więc ekranizacji po 10 latach od jej nastąpienia. Już po samym początku stwierdziłem, że mogę mieć do czynienia z obrazem na miarę oscarowego „Spotlight”, choć być może nie o aż tak kontrowersyjnym temacie. Z czasem jednak historia o działaniach grupy dziennikarzy śledczych stacji CBS zamieniła się w sprzątanie po katastrofalnym w skutkach błędzie i nie dopełnieniu dziennikarskich powinności.
Najpierw widz ma okazję zobaczyć jak tworzy się materiał, w jaki sposób następuje gromadzenie informacji i jak istotne jest ich potwierdzenie. Z czasem na pierwszy plan wychodzi jednak relacja między głównymi bohaterami. Mary Mapes zagrana przez Cate Blanchett, to producentka programu „60 minut” . Poświęca się pracy w takim stopniu, że nieco zaniedbuje swoją rodzinę. Robi to, albowiem wierzy że może doprowadzić do czegoś ważnego, że jej praca ma znaczenie.
Jej mentorem i kimś na miarę ojca jest Dan Rather, w tej roli Redford. Od wielu lat prowadzi program i jest prawdziwą wizytówką stacji. Australijka jak zawsze udowodniła swoją klasę, a Redford utrzymuje wysoką ostatnio formę, uważam jednak, że w obliczu zaprezentowanej między nimi relacji, sama historia i śledztwo traci nieco na znaczeniu, a to dla mnie spory minus.
Z pewnością zakończenie filmu nie zadowoli wielu widzów, a w szczególności informacje o tym jak potoczyły się dalsze losy postaci. Zabrakło też ustosunkowania się władz wobec zdobytego przez dziennikarzy tropu. Walka ze stacją i brutalność polityczno-społecznej sytuacji w niej panującej wychodzą na jaw, ale wysoko postawione osoby nie zostają ukarane, a sam obraz też specjalnie nic w tym nie zmieni.
Nie ulega wątpliwości, że film Jamesa Vanderbilta mógł zostać wykonany lepiej, a sama historia nosi w sobie wielki potencjał. Z wielkiej chmury wyszedł jednak mały deszcz, w którym aktorzy przysłonili odgrywane przez siebie postaci. Jedno jest pewne. Brakuje nam takich historii, prawdziwych historii. Jeśli bowiem można cokolwiek powiedzieć o „Niewygodnej prawdzie”, to jest to fakt, że opowiada prawdę i zdaje się, że właśnie to liczyło się najbardziej dla twórców filmu.
Ocena: 6,5/10