Recenzja komiksu „Invincible” Tom 3

Jesteście młodym superbohaterem po przejściach. W życiu prywatnym i zawodowym powodzi się wam coraz lepiej. W końcu udaje wam się odłożyć na bok problemy związane z szalonym ojcem chcącym unicestwić całą ludzkość i matką topiącą smutki w alkoholu. Nie trudno się jednak domyślić, że taki błogi stan nie może trwać zbyt długo i w ten sposób dochodzimy do trzeciego tomu epickiej historii Marka Graysona, pt. „Invincible”.

Robert Krikman zaczyna kolejny rozdział superbohaterskich przygód od naprawdę mocnego, nieoczekiwanego akcentu. W drzwiach naszego herosa pojawia się bowiem jego ulubiona komiksowa postać, co wydaje się być co najmniej niedorzeczne, ale poczekajcie. Nie mija chwila, a okazuje się, że to kosmita, który przybrał formę dobrze kojarzącej się postaci by nie spłoszyć bohatera i wybłagać u niego pomoc. Niby kolejna zwykła misja w kosmosie, ale jednak nie.

Jesteście gotowi? Invincible rusza gdzieś na odległą planetę by pomóc przypominającym owady obcym, a tu nagle okazuje się, że ich królem jest jego ojciec, który żyje, ukrywa się przed Viltrumianami i ma się naprawdę dobrze. Już myślałem, że ta historia zmierza w kierunku konfrontacji ojca z synem, aż tu nagle wychodzi na to, że Nolan prosi syna o pomoc! Co za zwrot akcji! Ja chcę jeszcze więcej.

I dostaję w następnych rozdziałach. Choć Mark nienawidzi ojca za to co zrobił, ten jest jednak jego tatą, a tatę ma się tylko jednego i te uczucia w większości przypadków nie giną. Twórcy komiksu nie oszczędzają jednak swoich postaci i od razu zrzucają na nich zagrożenie w postaci podbijających planety mieszkańców Viltrum. Od samego początku trwamy w napięciu, czekając co wydarzy się dalej. Akcji jest mnóstwo i ani na chwilę nie przestajemy zastanawiać się nad tym czym jeszcze zaskoczą nas Kirkman, Ottley i Crabtree.

W tak zwanym międzyczasie Ziemi grozi zagłada, czyli w sumie nic nowego. Wszyscy bohaterowie muszą połączyć siły by pokonać nowego wielkiego „złola” Omnipotusa. W ten sposób postacie z drugiego planu dostają szansę by się wykazać. W tym tomie obserwujemy przede wszystkim rozwój historii Robota oraz kryjącego się za nim tajemniczego, zdeformowanego człowieka. Powraca także Eve, a wraz z nią wątek uczuciowy. Nie zabrakło także kilku zaskakujących, krwawych niespodzianek, ale o tych musicie przekonać się sami.

Oprócz głównej historii w trzecim tomie komiksu zawarto także czwarty zeszyt komiksu „The Pact”, w którym pojawia się Invincible i choć komiks nie ma zbyt wielkiego wpływu na rozwój fabuły „Invincible”, to czyta się go naprawdę przyjemnie. To lekka i przyjemna rozrywka, coś zupełnie innego. Na koniec znalazły się tradycyjnie szkice, które powstały w trakcie prac nad komiksem.

Wciąż nie mogę wyjść z podziwu jak Kirkman wymyśla kolejne zwroty akcji w tej superbohaterskiej epopei. Znajduje miejsce dla tak wielu wątków i postaci, i nawet przez moment nie zanudza czytelnika. Jest tu miejsce na ratowanie świata, podróże między wymiarami, loty w kosmos, ale także na przyziemne motywy takie jak szukanie pracy, radzenie sobie ze stratą, czy po prostu miłość. „Invincible” z każdym tomem staje się coraz bardziej kompletnym komiksem z rozbudowanym światem, wieloma wątkami i skomplikowanymi bohaterami. Jeśli jeszcze się do niego nie przekonaliście to już chyba nigdy tego nie zrobicie.

Ocena: 9/10

Zdjęcia: Egmont.pl

Leave a Reply

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s